piątek, 25 grudnia 2015

15. "Piękny Gracz" - Christina Lauren



Tytuł polski: Piękny Gracz
Tytuł oryginalny: Beautiful Player
Autor: Christina Lauren
Data wydania: 16 listopada 2015
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron:-
Kategoria: Romans
Cykl: Beautiful Bastard (Tom 3)

Język: Polski
 
 
 
Moja ocena: 8/10
 
 
 
“Ben,” Max said, leaning back in his chair with a giant grin. “It’s finally happened.”
I groaned, resting my head on my hand.
“You got your period?” Bennett asked. “Congratulations.”
“No, you twat,” Max said, laughing. “I’m talking about Will. He’s gone arse over tits for a girl.”
 
 Trzeci tom serii okazał się być moim ulubionym, a pierwsze hasło jakie przychodzi mi do głowy po zakończeniu tej pozycji to "humor".
Tak. Dialogi głównych bohaterów zapadają w pamięć i nie idzie powstrzymać ciskającego się na usta uśmiechu, szczególnie, gdy dialogi tworzy święta trójca w postaci niezawodnego Bennetta, genialnego Maxa, i nie mniej świetnego Willa.

Bardzo podoba mi się fakt, że każdy tom serii opowiadał o innej parze, ale tak czy siak, każda z nich do siebie nawiązuje w taki sposób, że poznajemy pobieżne kontynuacje historii każdego bohatera, ale jednocześnie skupiamy się na parze, która jest akurat główną w danej części. Polubiłam poprzednie pary, dlatego fajnie się czyta, gdy znowu się pojawiają i wiemy jak potoczyło się ich życie.
Oczywiście, nic by się nie stało, gdyby ktoś przeczytał książki w innej kolejności, lub zabrałby się tylko za jedną część (przykładowo tylko za "Pięknego Gracza"). Autorki tworzą świat w ten sposób, że jesteśmy w stanie czytać i nie gubić się w fabule nawet gdy na scenę wkracza Max, Sara, czy Bennett i Chloe. Jeśli ktoś nie czytał, to dla niego są tylko przyjaciółmi, dla których Will był dotąd trochę piątym kołem u wozu. Jedyny bez stałej partnerki.
Jeśli ktoś zaś zna historie poprzednich par, to jak już wspomniałam, jest to miły dodatek do całości.

W tej części bliżej poznajemy Willa, czyli trzeciego przyjaciela z paczki, oraz Hanne, najmłodszą siostrę bliskiego przyjaciela Willa. Młodą studentkę, która cały swój wolny czas spędza w laboratorium. Will jest 7 lat od niej starszy i tak naprawdę nigdy wcześniej nie była z nim w bliższym kontakcie. Był przyjacielem jej brata, a 12 lat wcześniej miał przelotny romans z jej starszą siostrą gdy pomieszkiwał u jej rodziny.

O tak.
Macie przed sobą książkę, z jedną z bardziej powszechnych fabuł, a mianowicie, dziewczyna od dawna podkochuje się w przyjacielu brata. Czyż nie znamy takich historii z innych książek?
Znamy. Jednak tu, tematyka fabuły jest jedyną powtarzalną częścią. Reszta zaskakuje i zdecydowanie wybija się na tle innych powieści tego typu i podobnej temu fabuły (trochę kojarzy mi się z jedną z książek Jennifer Armentrout piszącej pod pseudonimem J.Lynn, ale na podobieństwie tematyki się kończy, choć i tamtą również polecam).

Wracając do fabuły. Starszy brat, chcąc pomóc siostrzyczce prosi starego kumpla o przysługę, a mianowicie o to, żeby pomógł jego siostrze otworzyć się na ludzi i na świat, gdy praca i studia pochłaniają całe jej życie. Ostatnie ciuchy kupiła sobie w liceum, a je, tylko wtedy kiedy nie zapomni.
Will zaś, jak poprzedni bohaterowie serii jest biznesmenem. Jego życie to praca, i przelotne romanse w każdy wtorek i sobotę z tymi samymi dziewczynami, z przerwami na inne które czasem się nawiną.
Tytuł "Piękny Gracz" nie wziął się przecież z powietrza.
Historia zaczyna się od wspólnego porannego biegu, który przeradza się w rutynę i odtąd Will i Hanna spędzają tak każdy poranek przygotowując się do maratonu.

Nie byłaby to jednak powieść z kategorii "New Adult", gdyby było tak grzecznie.
Hanna chce nauczyć się nie tylko tego jak żyć wśród ludzi, ale również tego, jak ma traktować facetów. Chce nauczyć się wszystkiego krok po kroku.
I właśnie w ten sposób, krok po kroku (nie oczekujcie powtórki z "Pięknego Drania" czy "Pięknego Nieznajomego" gdzie gorące sceny i chemia bohaterów zaczynała się już na pierwszych kilkunastu stronach, tu musicie poczekać trochę dłużej, ale warto, i wydaje mi się, że właśnie dlatego, ta część spodobała mi się bardziej niż poprzednie) chemia która tworzyła się stopniowo doprowadza ich do tego, że lądują w łóżku.
 
Will był typowym fuckboyem, Hanna zaś szarą myszką, która zaczynała się otwierać gdy tylko czuła się przy kimś swobodnie. Bardzo ją polubiłam. Jej otwartość była przyjemną odskocznią od typowych szarych myszek z innych powieści, które były tak mdłe i nudne, a w dodatku autorki często nadawały im tak pretensjonalne charaktery, że po prostu miało się ochotę ominąć strony na których się wypowiadały. Hanna, tak jak i poprzednie damskie postacie z innych części była naprawdę świetną dziewczyną.
 
Jak zwykle, gorące sceny nie dominowały w książce, nie miało się wrażenia, że jest ich aż za dużo. Sama skupiałam się głównie na spotkaniach głównych bohaterów, które były naprawdę ciekawe, oraz na rozwijającym się związku, początkowych "przyjaciół z korzyściami".  

Zabrakło mi tylko jednej rzeczy. Moim zdaniem książka powinna była być dłuższa o jakieś pięćdziesiąt stron, na których autorki opisałyby moment "ujawnienia" się przed najbliższymi, bo w końcu Will był najlepszym przyjacielem brata Hanny. Tego mi brakowało, bo zawsze lubiłam czytać reakcje braci, na fakt, że ich przyjaciel zaczął bardziej interesować się ich maleńkimi siostrzyczkami.
Szkoda, ale to tak naprawdę jedyna rzecz która się nie pojawiła, a którą miałam nadzieję przeczytać.

Reszta? Świetna.
Teraz czas na kolejną część serii, która jeszcze nie została wydana po polsku, szczerze to nawet nie wiem czy wydawnictwo ma w planach ją wydać.

Moja ocena? 8/10
Czy polecam? Jak najbardziej.

sobota, 19 grudnia 2015

14. "Plaga samobójców" - Suzanne Young


Tytuł polski: Plaga Samobójców
Tytuł oryginalny: The Program
Autor: Suzanne Young
Data wydania: lipiec 2015
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 500
Kategoria: Dystopia, Fantastyka, Science-Fiction, Roman, Young Adult
Cykl: Program (Część 1)

Język: Polski






Moja ocena: 8,5/10
 
 
 
"Są rzeczy, które trwają wiecznie i odrodzą się w każdych okolicznościach."
 
 Uwielbiam książki dystopijne, i gdy tylko usłyszałam o nowości jaką jest "Plaga Samobójców" z niecierpliwością czekałam na jej pojawienie się w Empiku. Czekała jednak na swoją kolej jakiś miesiąc, zanim ją ruszyłam.
Zaciekawiła mnie nazwa i tematyka, czytałam wiele anty-utopijnych książek i jeszcze nigdy nie natrafiłam w nich na tematykę samobójców (jedynie pobieżnie, wiecie, koniec świata, autor wspomina o tym, że ludzie bojąc się nieznanej śmierci, samej pozbawiają się życia. Jednak to na tyle). Nigdy jednak, samobójstwo nie było na pierwszych planie i to nie ono sprawiało, że świat chylił się ku końcowi. Może też dlatego jest to tak ciekawa pozycja, bo muszę przyznać, że tego jeszcze nie było. Wielki plus.

Na początku poznajemy głównych bohaterów, 17 latków, Sloane i Jamesa. W ich świecie żniwo zbiera podstępna choroba, która pcha nastolatków ku samobójstwom. Depresja jest tam tak powszechna, że trucizna, nazwana "Killerem" jest sprzedawana na szkolnych korytarzach jak każdy narkotyk. Zarażone nastolatki, które nie potrafią sobie poradzić z życiem, uczuciem beznadziei i nadmiarem przyjaciół, których tracą codziennie, również popełniają samobójstwa.
Jest jednak nadzieja, "Program", który zamyka podejrzane nastolatki w ośrodkach, w których zostają poddani kuracji, która sprawia, że po wyjściu są jak nowi ludzie.
Nikt jednak nie chce trafić do ośrodka programu, bo zabiera on coś więcej niż tylko chorobę. 
 
Wspomnienia.
 
Wielu z nich popełnia samobójstwa już wtedy, gdy dowiadują się, że mają trafić do programu.  
Sloane straciła wcześniej brata, więc jej rodzice panicznie boją się tego, że mogą stracić również córkę. Dziewczyna codziennie udaje dobre samopoczucie, uśmiecha się, a na łzy pozwala sobie tylko, gdy jest ze swoim chłopakiem Jamesem poza miastem, gdy wie, że nikt, poza nim ich nie zobaczy.
James i Sloane są ze sobą, mimo wszystko, i ponad wszystko. Obiecują sobie być ze sobą na zawsze i wbrew wszystkiemu. Dla siebie postanawiają walczyć z chorobą. Na początku to James jest opoką, ale gdy umiera ich kolejny przyjaciel obydwoje popadają w depresje. Sloane stara się walczyć za nich oboje, ale z marnym skutkiem.
Kolejne co ich czeka, to program.
 
Na początku miałam wrażenie, że tematyka samobójstwa jest tam trochę na siłę. Miałam wrażenie, że bohaterowie po prostu przesadzają. Życie jest największym darem, a oni postanawiają oddać je bez walki. Prawda jest taka, że niektórzy nawet nie próbują walczyć.
Tym bardziej oddać życie za cenę wspomnień, które mogliby choć w miarę odzyskać. Panuje powszechny zakaz mówienia "świeżakom" prawdy, ale to nie zmienia faktu, że w końcu mogłoby im się udać.
 Nie oceniam ich, bo samobójstwo to zawsze kontrowersyjny temat, ale jedynie moim zdaniem, to trochę przesadzone.
 
Później, gdy wkręciłam się bardziej w książkę zrozumiałam, że to wszystko było celowe. Zewnętrzny świat pełen smutku, braku nadziei i depresji, gdzie ośrodki programu miały być tego przeciwieństwem. Neutralne kolory i wściekle żółte kolory piżam które nosili (generalnie, ośrodki programu były opisane jak szpitale psychiatryczne, którymi poniekąd były. Pacjenci w swoich pokojach, chodzący głównie w piżamach, bez rzeczy osobistych do których mieliby łatwy dostęp). Nawet tabletki które brali miały kolory. Czerwone na początku sesji terapeutycznej, żółta na zakończenie, i kilka innych. Miało się wrażenie, że program to zupełnie inny świat. Inny, realny świat.
Były tam wiecznie uśmiechnięte pielęgniarki, czy agenci, którzy nie mieli czystych zamiarów (gdy zaczniecie czytać będziecie wiedzieli o kim mówię i do jakiej sytuacji nawiązuje). 
 
Gdzieś w połowie tomu poznajemy Michaela Realma, pacjenta ośrodka, który zaprzyjaźnia się ze Sloane i za cel zabiera sobie ochronę dziewczyny.
(Mam ogromną ochotę na spoilerowanie, bo uwielbiam Realma, ale powstrzymam się.)
Powiem tylko jedno, moje przypuszczenie.
Czuję, że Realm będzie miał ogromny udział w kolejnym tomie i myślę, że zostanie w czołówce głównych bohaterów.
Nie będę narzekać, polubiłam go nawet bardziej niż Jamesa.
Wyczuwam również jakiś przyszły trójkąt miłosny mimo, że w tym tomie są tylko przyjaciółmi.
Przed nami jeszcze dwie części, wszystko się może wydarzyć.
 
Zakończenie pozostawiło po sobie mieszane uczucia, ale wiem, że kolejny tom rozwieje moje wątpliwości.
 
Podsumowując powiem tylko, że jeśli tak jak ja jesteście fanami dystopii, ta książka powinna znaleźć się na Waszej liście "do przeczytania", bo naprawdę jest godna uwagi.
Moja ocena? 8,5/10 
Czy polecam? Tak! 
 
Kolejny tom już 13 stycznia w księgarniach.  

piątek, 11 grudnia 2015

13. "Lovely Vicious" - Sara Wolf



Tytuł oryginalny: Lovely Vicious
Autor: Sara Wolf
Data wydania: 4 listopada 2013
Wydawnictwo: Amazon Digital Services
Kategoria: Young Adult
Cykl: Lovely Vicious (Tom 1)

Język: Angielski 
Polska premiera: brak
 
 
 
 
 
Moja ocena: 7/10
 
 
 
"Czasami nie możemy zrobić rzeczy, które chcielibyśmy zrobić dla siebie. Czasami czekamy, aż ktoś inny je zrobi. Nie możesz tak czekać już zawsze."
 
Nareszcie ją przeczytałam. Zabierałam się za nią, długo, i opornie, już od jakiegoś czasu. 
Co mnie najbardziej odrzucało to fakt, że nie jest to jednotomowa pozycja, a trzyczęściowa seria. Postanowiłam jednak dać jej szansę, za namową, i nie żałuje.
 
Poznajemy tu historię Isis Blake, która przeprowadza się z Florydy do małego miasteczka w Ohio, w którym ma skończyć liceum.
Właściwie to zmienia całe swoje życie. Zaczęła od zgubienia 39 kilogramów i pofarbowania kilku pasemek włosów na fioletowo. 
Na pierwszej, poważnej, w jej życiu imprezie poznaje Jacka Huntera, w którym podkochują się wszystkie dziewczyny - wrzucę tu swój ulubiony cytat Isis, kiedy wykrzyczała do niego - "Nie wszystko co ma pochwę, cię lubi, Dupku" - gdy ten, chciał ją przekonać, że podoba się każdej - (nadały mu również przydomek Lodowego Księcia, między innymi za sprawą jego błękitnych oczu, i zdystansowania).
Isis jest głośna, wygadana, odważna, mściwa, i pozornie pewna siebie. Gdy rozpoczyna z Jackiem wojnę, nie ma dla niej limitów - "W miłości i wojnie, wszystkie chwyty dozwolone" - jak mawiał znany cytat.
Są dla siebie idealnymi celami.
Ona, pierwsze która nie bała się mu postawić, i przy wszystkich (!) uderzyła go w twarz, w obronie nowo poznanej dziewczyny.
On, wycofany, idealny, z ocenami które zagwarantowany mu miejsce na każdej prestiżowej uczelni jakiej by tylko chciał. On, który nie zwraca uwagi na dziewczyny w swoim liceum, mimo tego, że próbują go do siebie przekonać. Listy miłosne, rzeźby, ciasta (tak, dobrze czytacie dwie ostatnie pozycje).
Od tego zaczęła się wojna.
 
Powiem szczerze, że Isis na początku mnie denerwowała. Z czasem ją polubiłam i naprawdę zrozumiałam, ale na samym początku po prostu jej nie lubiłam.
Co innego jednak trochę mnie razi, i nie jest to zachowanie Isis.
Niedawno zrecenzowałam "Toxic" Rachel Van Dyken i miałam wrażenie, że historia się powtarza. 
Głowni bohaterowie nienawidzą się, i walczą ze sobą od samego początku (choć, w Lovely Vicious robili to bardziej spektakularnie), i tajemnice, które skrywają główni męscy bohaterowie. Można powiedzieć, że prawie to samo.
Nie wiem która autorka zainspirowała się którą (o ile w ogóle znają swoje powieści), ale podobieństwo napraaaaawdę widać.
Nie razi mnie to w sposób taki, że odechciewa mi się czytać. Po prostu, zbyt niedawno czytałam Toxic, żeby tego nie zauważyć. Muszę też przyznać, że Toxic podobało mi się bardziej.
 
Sporo rzeczy, które można było przewidzieć, przewidziałam, i to kolejny powód przez którego odjęłam gwiazdki. Warto jednak przeczytać tą książkę. Chociażby spróbować przeczytać.
Isis jest silną dziewczyną, która zmaga się z problemami, a dodatkowo musi zajmować się swoją mamą która cierpi na ciężką depresję. Fajnie czyta się, a nawet inspiruje, tym jaka jest silna.
Mimo, że pozornie wydaje się taka, jak opisałam ją kilka akapitów wyżej, nie jest taka. Nie wierzy w siebie. Nie wierzy w to, że mogłaby być kochana. Nie wierzy w to, że zasługuje na to, żeby ją pocałowano. Ciągle powtarza sobie, że jest brzydka. Kiedy wśród ludzi, udaje, że jest zupełnie odwrotnie.
 
Jack również zmaga się ze swoimi  demonami, i płaci za swoje błędy do dziś. Mimo, że zachowuje się czasami jak kretyn, naprawdę go lubię.
 
Sama książka jest dość krótka, ale to przez fakt, że ma 3 tomy.
W pierwszym głównie poznajemy bohaterów i ich historię, choć tak naprawdę wielu rzeczy nie wiemy po lekturze pierwszej części. Mamy tylko ogólnikowy obraz całej sytuacji.
Lovely Vicious skupia się jednak głównie na walkach głównych bohaterów. Mamy wrażenie, że reszta wydarzeń jest jakby poboczna i nazwa świetnie oddaje charakter tej książki, skoro "Vicious" znaczy między innymi - złośliwy.
 
Zakończenie jest konkretnym zaskoczeniem i sprawia, że po prostu trzeba sięgnąć po kolejny tom. Ja jestem właśnie w trakcie.
 
Moja ocena? 7/10
Czy polecam? Tak

niedziela, 6 grudnia 2015

12. "Piękny Nieznajomy" - Christina Lauren


Tytuł polski: Piękny Nieznajomy
Tytuł oryginalny: Beautiful Stranger
Autor: Christina Lauren
Data wydania: 15 czerwca 2015
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 368
Kategoria: Romans
Cykl: Beautiful Bastard (Tom 2)

Język: Polski
 
 
 
 
 
Moja ocena: 8/10
 
 
 
"Nadszedł czas, żeby stanąć na nogi i przestać przepraszać za to, że biorę to, czego chcę."
 
 
Przed nami drugi tom serii. I nie. Nie jest to kontynuacja. Bohaterowie poprzedniej części pojawiają się tu tylko epizodycznie. Na początku dowiadujemy się oczywiście, co stało się z Chloe i Bennettem.
Sara Dillon, czyli główna bohaterka tej części, przyjeżdża do Nowego Jorku, żeby móc rozpocząć nowe życie. Sprawę ułatwia jej fakt, że ma już tam kogoś. Nie byle kogo oczywiście, a przyjaciółkę, Chloe.
Prawdziwa akcja zaczyna się, gdy razem udają się do klubu, w którym Sara poznaje (a jakże) pięknego nieznajomego. Dziewczyna, próbując zapomnieć o krzywdach które wyrządził jej poprzedni ukochany (przez którego właśnie przeniosła się do Nowego Jorku), postanawia udowodnić sobie samej kilka rzeczy, a zaczyna na uwiedzeniu nieznajomego z baru i szybkim numerku na piętrze, po którym nigdy więcej nie mieli się więcej zobaczyć.
Oczywiście, nie byłoby historii, gdyby więcej się nie spotkali.
Sara próbuje zaprzeczać temu, co czuje do Maxa Stelli, przystojniaka z Wall Street, który okazuje się być znajomym Chloe i Bennetta. Wysiłki idą na marne i postanawiają pójść na układ.
 
Jeśli czytaliście "Pięknego Drania" z wypiekami na twarzy, radzę nie czytać tej części przy ludziach. O tak. W tym tomie dzieje się o wiele więcej.
Dwie książki łączy tu jeden wątek. Obie pary się ukrywają. Z jednym wyjątkiem. Kolorowa prasa bardzo lubi opisywać bujne życie towarzyskie Maxa. Prasa, to coś, czego jak ognia chce uniknąć Sara, która nie chce być opisywana jako kolejny jego podbój.
 
Pełno zwrotów akcji, nieprzewidywalnych wydarzeń, gorących scen, i jeszcze lepszych pomysłów Maxa, sprawiają, że tę książkę czyta się naprawdę dobrze. Nie skłamię mówiąc, że nie sposób się oderwać.
Sara jest kolejną kobiecą postacią fikcyjną którą naprawdę polubiłam, i mimo, że w środku jest trochę rozbita, to naprawdę ją lubię. Potrafiła pokazać, że to ona tu rządzi, a jej genialny asystent był tylko świetnym dodatkiem do całej historii.
 
Jak wiadomo, nie jest to delikatny romans w którym najpikantniejszą sceną, jest scena pocałunku. Wiemy przecież po co sięgamy. Tak jednak jak w poprzednim tomie, sceny te nie rażą swoją ilością. Napisane są naprawdę dobrze, i autorki zdecydowanie wiedzą, o czym piszą.
Oczywiście, nie jest to lektura wysokich lotów. Nie zdobędzie wybitnych literackich nagród i nie zawojuje świata, ale o tym również wiedzieliśmy sięgając po nią.
Czym jednak jest? Fajną lekturą na nudne wieczory. Książką która pomoże wyrwać nam się z szarej rzeczywistości, przenieść do zatłoczonego Nowego Jorku i przeżyć historię głównych bohaterów.
 
Moja ocena? 8/10, bo naprawdę fajnie się czytało.
Czy polecam? Wszystkim fankom (a może i fanom) niebanalnych romansów, absolutnie. 

piątek, 27 listopada 2015

11. "Opposition" - Jennifer L. Armentrout


Tytuł polski: Opposition
Tytuł oryginalny: Opposition
Autor: Jennifer L. Armentrout
Data wydania: 28 października 2015
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 391
Kategoria: Romans, Fantastyka, Science Fiction, Paranormal Romance
Cykl: Lux (Tom 5-ostatni)

Język: Polski
 
 
 
 
Moja ocena: 10/10
 
 
"I’m game for anything with you, Daemon Black."
 
Nie mogę uwierzyć, że to już ostatni tom tej serii. Był zdecydowanie tak samo genialny jak poprzednie, tylko że ten czytałam trochę inaczej.
Jak inaczej? - możecie zapytać.
Inaczej w taki sposób, że każda kolejna strona przybliżała mnie do końca. Wiedziałam, że nie będzie już nic więcej. Wiedziałam, że to koniec tej przygody. Katy, Daemona, Dee, Luca, Archera, i wszystkich innych bohaterów. Nie będzie wyczekiwania kolejnego tomu. Kolejnych historii. Nic.
Nienawidzę ostatnich tomów serii.
 Znacie tę walkę, kiedy chcecie, a jednocześnie nie chcecie przeczytać kolejnej strony, bo nie chcecie, żeby to się skończyło? Dokładnie tak się czułam.
Zdecydowanie zaliczam tę serię do listy najlepszych jakie czytałam, i jestem pewna, że jeszcze kiedyś do niej wrócę (pomińmy fakt, że od wakacji przeczytałam już to dwa razy).
 
Na końcu "Origina" ukazano Luksjan, którzy tysiącami najechali ziemię. Daemon przytłoczony "krewniakami" odłącza się od Katy i ślepo za nimi podąża. Tak, trudno uwierzyć, że sam z siebie potrafił odejść od Kat i zostawić ją samą sobie. Pamiętam, że czytając ten fragment byłam dosłownie w szoku. Nie mieściło mi się to w głowie.
Później, jedyne o czym myślałam to "kiedy kolejny tom? co dalej? co się stało? dlaczego?"
Na te wszystkie pytanie dostaliśmy odpowiedź. Na te i na wiele innych z poprzednich tomów.

Niestety nadal nie mamy pojęcia, co takiego sprośnego Daemon napisał Kat w liściku na lekcjach.

Lecz nie tylko on zostawia najbliższych i odchodzi. Dee, Dawson, i wszyscy inni zasymilowani Luksjanie również.
Ostatni tom jest kontynuacją tej historii. A dokładniej, zaczyna się dwa dni później po tym wydarzeniu. Kat, Luc i Archer ukrywają się w domu w Idahoo razem z Beth, którą muszą się zajmować (jeżeli czytaliście poprzedni tom, wiecie dlaczego się nią zajmowali).

Właściwa akcja zaczyna się w momencie wyjścia Kat z Archerem z kryjówki, w celu kupienia najpotrzebniejszych dla Beth rzeczy. Zakupy przerywają Luksjanie, którzy z zimną krwią mordują ludzi.
 Muszę przyznać, że autorka, naprawdę dobrze opisuje takie momenty, mimo, że jak wiemy, Jennifer specjalizuje się bardziej w romansach.

Wtem Kat, na szyi wyczuwa charakterystyczne łaskotki.
Chyba już wiecie kogo tam spotkała. I nie, nie skończyło się to romantycznymi uniesieniami.
 
Później dziewczyna budzi się w kryjówce Luksjan. Dee jej nienawidzi (a ja nie znoszę jej, nadal, tak), i stara się ją zranić słownie tak bardzo jak potrafi (przepraszam za słownictwo, ale niezła z niej suka. Denerwowała mnie od dawna ale w tym tomie miałam ochotę wejść w książkę i przynajmniej dać jej w twarz. Zasłużyła) A Daemon? Daemon zdaje się nic już do niej nie czuć.
Czy to koniec epickiej miłości tych dwojga? 
Tego dowiecie się czytając.

Książka ma w sobie tyle akcji, że po przeczytaniu mam wrażenie, że przeczytałam nie jedną, a kilka książek.
Tu rollercoaster cały czas jedzie w dół. Nie ma się co dziwić skoro to ostatni tom. To w nim dowiemy się jak zakończyły się losy naszych ulubionych bohaterów.
Autorka nie zrezygnowała z uśmiercania postaci. To również urok ostatniego tomu. 

Jestem zdecydowanie zadowolona z takiego biegu wydarzeń. Wszystko zakończyło się tak, jak chciałam. Nie rozczarowałam się i zbyt wiele nie zaskoczyłam ale zdecydowanie cieszę się, że historia zakończyła się tak a nie inaczej.
 
Czego możecie spodziewać w tym tomie?
- akcji, akcji, akcji, i jeszcze trochę akcji.
- zwrotów akcji.
- romansów (w tym nowych)
- śmierci
- współpracy z bohaterami których ABSOLUTNIE nie spodziewalibyście się, że mogliby ze sobą współpracować.
A mówię wam, nie zgadniecie. Mogę się założyć.
- i jeszcze trochę akcji.
 
Będę tęsknić za Daemonem. W grudniu wychodzi "Oblivion" czyli "Obsydian" z perspektywy Daemona. Chyba zaopatrzę się jeszcze w preorderze na pocieszenie.
Jeśli nie to, to pozostał mi model z okładki którego śledzę na instagramie i wyobrażam sobie, że to Daemon.
 
Moja ocena? Niezmiennie 10/10
Czy polecam? To pytanie retoryczne.
PO LE CAM! :)
 
 

piątek, 20 listopada 2015

10. "Toxic" - Rachel Van Dyken


Tytuł polski: Toxic
Tytuł oryginalny: Toxic
Autor: Rachel Van Dyken
Data wydania: 3 czerwca 2015
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 320
Kategoria: Young Adult
Cykl: Zatraceni (Tom 2)

Język: Polski
 
 
 
 
Moja ocena: 7,5/10
 
 
 
"Wszyscy noszą maski. W różnych kształtach i rozmiarach. Jedyny problem z nakładaniem masek polega na tym, że tak dobrze się w nich czujemy. Jakże szybko uświadamiamy sobie, że nie musimy być tym, kim naprawdę jesteśmy. Jak łatwo przekonać samych siebie, że musimy ukryć to, jacy się urodziliśmy. To straszne, że lęk nie pozwala nam wypełnić naszego przeznaczenia. To piekło, gdy osoba, którą mieliśmy być, zostaje zastąpiona przez jakiegoś taniego oszusta."
 
Drugi tom przedstawia nam historię, znanego już z poprzedniej części Gabe'a Hyde'a.
Wspomniany Gabe od czterech lat żyje na kredyt, ukrywa się przed światem, który kiedyś obsesyjnie go uwielbiał. Skrywa tajemnicę schowaną w nim tak głęboko, że nie pozwala nikomu innemu jej poznać, sam niosąc ten ciężar.
Od czterech lat nie przespał całej nocy. Ciągle cierpi i wie, że jego ból nie skończy się zbyt szybko. Z resztą, uważa, że na niego zasłużył.
Przy przyjaciołach zakłada maskę wesołka, pełnego życia chłopaka którym stara się być. Gdy jest jednak sam, wszystko wygląda zupełnie inaczej.
I pewnie byłoby tak nadal, gdyby nie poznał Saylor, która podsłuchuje jego próbę, podczas której wyładowuje swoje emocje na pianinie. Od tamtego czasu jednocześnie nienawidzą się i przyciągają.
 
Jeśli chciałabym opisać Gabe'a jednym słowem, użyłabym słowa cham. Saylor nigdy nie zrobiła niczego, żeby zasłużyć sobie na takie traktowanie, jaki on fundował jej już od samego początku. Później, przez to sama zaczyna nietrzeźwo myśleć i ocenia Gabe'a po pozorach, szczególnie wtedy gdy Weston wciąga go na piętro, po tym, gdy ten upił się do nieprzytomności.
Miał rację, każdy znosi wszystko inaczej, ale to nie znaczy, że ten, który robi to gorzej, nie będzie tak dobry, jak ten drugi. Całkiem dobra lekcja wyniesiona z książki.
Saylor stara się go unikać, do momentu spotkania w domu opieki, kiedy zdaje sobie sprawę, że teraz będzie go znosić jeszcze częściej. Gabe coś ukrywa, a ona jest o krok od poznania prawdy.
 
Generalnie przyznam szczerzę, że ten tom spodobał mi się mniej niż pierwszy (podoba mi się, i to bardzo, ale pierwsza część z Wesem i Kiersten bardziej chwyciła mnie za serce). Nie wiem dlaczego, tak po prostu mniej mi się podobał. Naprawdę polubiłam Saylor (tak, dopisuje ją do listy żeńskich bohaterek książkowych które lubię), choć czasem była trochę infantylna i naiwna. Dziwiłam się, że pozwalała się tak traktować Gabe'owi. Prawda jest taka, że go nie znała, więc nie możemy powiedzieć, że robiła to, bo wiedziała, że w środku jest inny. Nie wiedziała, o nim niczego. Ledwo go znała, a jednak zachowywała się jakby doskonale zdawała sobie sprawę, z tego, że Gabe taki nie jest.
Pominę powody "dupkowatości" Gabe'a bo po przeczytaniu książki doskonale go rozumiem i mogę sobie wytłumaczyć dlaczego było tak, a nie inaczej.
 
Fajnie się czytało. Książka wciąga i jest naprawdę emocjonalna (tak, chusteczki w dłoń), choć przyznam, że zakończenie niezbyt mi się spodobało. Autorka po prostu przedobrzyła i sprawiła, że było mało realistyczne i trochę naciąganie.
Ale! 
Z drugiej strony, są fani takich zakończeń, nie było zupełnie złe, po prostu dziwne moim zdaniem, ale nie jest złe na tyle, żeby zepsuć książkę. Najlepiej po prostu samemu przeczytać i ocenić. Warto.
Idealnie nada się jako (niekoniecznie lekka) lektura, na pewno pozostawi w głowach ślad i jeszcze przez jakiś czas będziemy rozmyślać o tej historii. Za to duży plus.
 
Moja ocena? 7,5/10
Czy polecam? Zdecydowanie

poniedziałek, 16 listopada 2015

9. "Piękny Drań" - Christina Lauren


Tytuł polski: Piękny Drań
Tytuł oryginalny: Beautiful Bastard
Autor: Christina Lauren
Data wydania: 9 lutego 2015
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 450
Kategoria: Romans
Cykl: Beautiful Bastard (Tom 1)

Język: Polski
 
 
 
 
Moja ocena: 8/10
 
 
 
"Szybko się przekonasz, że uroda to tylko powierzchowność, a szpetota sięga do szpiku kości."
 
"Poczułem, że coś się święci. Nigdy nie odzywała się do mnie słodkim tonem.
Zmierzyłem ją podejrzliwym spojrzeniem.
— Dzień dobry, panno Mills. Chyba jest pani w wyjątkowo serdecznym nastroju.
Czy ktoś umarł?"
 
 
Pierwszy tom cyklu opowiada nam historię Bennetta Ryana i Chloe Mills. Bennett jest szefem, Chloe zaś jego asystentką, z którą wcześniej, będąc we Francji współpracował na odległość.
On, mega przystojny, idealny w garniturze czy spoconej koszulce.
Ona, piękna, zawsze perfekcyjnie ubrana. Z dopasowaną bielizną pod spodem.
Piękni, młodzi, on bogaty, ona zaradna, mądra i nie dająca rozstawiać się po kątach.
Brzmi jak typowy romans?
Jest jedno "ale".
Oboje się nienawidzą. Nienawidzą się tak, że czytając, ma się wrażenie, że mogliby zabić się samym wzrokiem, ale kto z nas nie zna powiedzenia "Kto się czubi, ten się lubi?". To powinno być hasło przewodnie tej książki. Osobiście, dopisałabym to na okładce.
 
Bennett pomiata wszystkimi. Jest wredny, chamski, cyniczny i zawsze stawia na swoim. Nie jedną osobę dotąd doprowadził do płaczu. Tylko Chloe nie daje sobie w kaszę dmuchać i nie pozwala swojemu szefowi wejść sobie na głowę. Znosi go, mimo, że marzy tylko o tym, żeby dosypać mu czegoś do kawy.
Po czasie ta nienawiść przeradza się w pożądanie (po czasie, mam na myśli mniej więcej dwudziestą stronę). Nie, nie myślcie sobie, że po tym nagle krótki epizod nienawiści, historia zmienia się w pełną serduszek i kwiatków.
Nieeeee.
Jest jeszcze gorzej, bo zdają sobie sprawę z tego, że mają ochotę jednocześnie się pozabijać i przykleić do siebie, urządzając kolację ze śniadaniem (oczywiście po której jeden drugiego wykopałby za drzwi)
Już dawno nie czytałam romansu w którym bohaterowie AŻ TAK by sobą gardzili, ale to tylko dodaje pikanterii. Nie jest przesłodzenie, i właśnie dzięki temu, jest tak bardzo nieprzewidywalnie. Nie wiemy w którym momencie sytuacja obróci się o 180 stopni (o ile w ogóle do tego dojdzie).
 
Ich związek jest jak walka o władzę. Nienawiść, pogarda, pożądanie które kończy się seksem i szybką ucieczką. Każdy z nich, chce udowodnić temu drugiemu, że go potrzebuje. Każdy z nich, chce sprawić, żeby ten drugi błagał o więcej (na zmianę inicjują zbliżenia, byle tylko na złość, w połowie uciec, pozostawiając drugiego sfrustrowanego).
Tak właśnie wygląda większość powieści. Nie brakuje tu zabawnych scen, pikantnych tekstów i zerwanych fig jako trofeum. 
 
Podoba mi się sposób pisania autorek. Sceny erotyczne nie są napisane obrzydliwie (a uwierzcie, kilka takich książek przewinęło mi się przez ręce i owe sceny po prostu omijałam, bo nie dało się ich czytać). Jest ich również odpowiednia ilość więc skupiamy się na fabule, nie dodatkach. Nie czujemy się też przytłoczeni i nie nudzimy się.
To książka skierowana do wielbicieli takich kategorii.
Mogę szczerze polecić ten tom każdemu, kto lubi romanse. Dużo humoru, walk, utarczek słownych. Dobrze napisana książka.

Moja ocena? 8/10
Czy polecam? Bardzo, a szczególnie zabranie się za kolejny tom, gdy tylko skończymy ten :)
 
 

piątek, 13 listopada 2015

8. "Origin" - Jennifer L. Armentrout


Tytuł polski: Origin
Tytuł oryginalny: Origin
Autor: Jennifer L. Armentrout
Data wydania: lipiec 2015
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 464
Kategoria: Fantastyka, Science Fiction, Romans, Paranormal Romance
Cykl: Lux (Tom 4)

Język: Polski




Moja ocena: 10/10
 
 
"- Jestem Dee Black. Siostra tego dupka, znanego jako Daemon. - Uśmiechnęła się szeroko. - Ale to już pewnie wiesz.
- Że jest dupkiem i że jest twoim bratem?
- Jestem też bratem, który skopie ci dupę, jeśli zaraz nie puścisz ręki mojej siostry.
- Ignoruj go, on po prostu nie umie się zachowywać w towarzystwie."
 
"- Czasem jesteś napalony jak pies.
- Nie zapomnij mnie pogłaskać w nagrodę."
 
Kolejny, już czwarty tom serii za mną i ani trochę się nie zawiodłam.
Zacznę od tego że nie przepadam za seriami które mają więcej niż trzy tomy. Tu odchodzę od tej reguły, bo z każdą kolejną stroną chcę tylko więcej. Mam wrażenie, że w tej części działo się nawet więcej niż w poprzednich, a to za sprawą akcji toczącej się już od pierwszej kartki.
Z ostatnich stron poprzedniego tomu dowiadujemy się, że Kat zostaje uwięziona w siedzibie Deadalusa i od tego zaczyna się właśnie ta część.
Co mi się najbardziej podobało? Wprowadzenie dwóch różnych perspektyw, a mianowicie, czytamy rozdziały pisane przez Kat i przez Daemona. Przez Kat starającą się przeżyć w tym nieludzkim ośrodku w którym testuje się Hybrydy i Luksjan, i przez Daemona który zrobi wszystko byle tylko ją z tego piekła wyciągnąć.
Poprzednie tomy nazwy wzięły od kamieni. Obsydian, onyks, opal. Wszystko możecie sobie wygooglować i zobaczyć, że naprawdę istnieją, ale w czym w takim razie jest Origin? Zdradzę tylko że nie następnym rodzajem kamienia.
Początkowo długo się nad tym zastanawiałam. Pytałam siebie "czym to może być?" i powiem szczerze, że autorka naprawdę mnie zaskoczyła. Mimo, że wydać się to może trochę banalne, bo później myślimy "jakim cudem na to nie wpadłem/am" to właśnie to jest w tym wszystkim najlepsze.
 
Sama fabuła? Obłędna. Poznajemy nowych bohaterów, inni z drugoplanowych przechodzą w pierwszoplanowe, jeszcze inni umierają. Miałam wrażenie, że siedzę na rollercoasterze. Takim który nie może się zdecydować czy jechać w górę, czy może w dół, a jeszcze lepiej tyłem.
Akcja? Mnóstwo. Nie dostajemy ani minuty wytchnienia. Mamy przerażające momenty które potem łagodzone są zasłodzonymi momentami Kat i Daemona (a to absolutnie jest plus, trochę jak gaszenie ognia wodą), żeby zaraz znów powrócić na górę kolejki.
Poznajemy kolejne nieznane nam szczegóły z poprzednich tomów. Pewna osoba wydaje Deadalusowi całą resztę, kto? Nie spodziewacie się. To mogę wam zagwarantować.
Wracając do tematu cukru to Daemon i Kat sypią nim bez oszczędzania. Mamy naprawdę mnóstwo słodkich momentów między nimi które na końcu się kulminują (och te feelsy jak to się mówi, wyszły mi momentami poza skalę). Nie lubię zbędnego słodzenia, ale szczerze, tu nie odczułam ich  jako nadmiar (choć czytając już drugi raz trochę bardziej, choć nadal nie nadmiernie). Mam wrażenie, że autorka chce naprawić reputację Daemona-dupka tym tomem.
Odbiegając od tematu to nadal nie lubię Dee. Nie wiem. Denerwuje mnie. Dziwie się Kat, że mimo wszystko tak bardzo na niej zależy. 

Zakończenie sprawi, że będziecie siedzieć z otwartą buzią mówiąc "CHCE NASTĘPNY TOM, CO BĘDZIE DALEJ?!"
Oj tak, nie wierze, że skończycie inaczej.
Ostatnie 50 stron było spadem w dół. Nie było czasu na oddychanie przy przewracaniu kartek. Będąc na jednej stronie chciałam już czytać kolejną.

Moja ocena? 10/10
Czy polecam? Tak bardzo, że gdybym mogła wszystkim wcisnęłabym książkę do ręki mówiąc "no czytaj no".
Podsumuje całość pytaniem.
"Gdzie dostanę takiego Daemona?"

poniedziałek, 9 listopada 2015

7. "Opal" - Jennifer L. Armentrout



Tytuł polski: Opal
Tytuł oryginalny: Opal
Autor: Jennifer L. Armentrout
Data wydania: 18 lutego 2015
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron:494
Kategoria: Romans, Fantastyka, Science Fiction, Paranormal Romance
Cykl: Lux (Tom 3)

Język: Polski
 
 
 
Moja ocena: 10/10
 
 
 *recenzja może zawierać spoilery poprzednich części*
 
"- Chociaż kocham brata, to nie odpowiada mi, że przebywa w twojej sypialni - Wyciągnął umięśnione ramię, palcami odgarnął mi z policzka kosmyk włosów i założył mi za ucho. Zadrżałam, a on się uśmiechnął. - Czuję potrzebę zaznaczenia terytorium.
- Zamknij się.
- Och uwielbiam kiedy się tak rządzisz. To seksowne.
- Jesteś nie do zniesienia."
 
"- Czy Daemon....też cię kocha?
Zamrugałam, gdy wróciłam do rzeczywistości
- Tak. Tak myślę.
- Powiedział ci to?
Może nie słowami...
- Nie powiedział tego słowami, ale myślę, że mnie kocha.
- Powinien ci to powiedzieć. Powinien to powtarzać każdego dnia"
 
Przed nami kolejny już, trzeci tom genialnej serii Lux. Co tu dużo mówić. Był tak samo świetny jak jego poprzednicy. Po dwóch częściach, wypełnionych podchodami głównych bohaterów, wreszcie są razem. I nie jest to wina połączenia, po tym gdy Daemon ją uleczył. Kat jednak nadal jest uparta i nie daje rozstawiać się po kątach, on zaś nie zmienia się (jak to autorki w takich sagach uwielbiają czynić) w pantoflarza bez własnego zdania. Jak wiadomo, ich związek był do przewidzenia, o to właśnie też chodziło i przyznam szczerze, że na początku miałam co do tego lekkie obawy. Bałam się, że będzie nudno, że skończy się wszechobecny sarkazm, dogadywanie i zaczepki, ale na szczęście się myliłam.
  
W tej części powraca znienawidzony przez Daemona - Blake, oraz brat bliźniak Luksjanina - Dawson, którego wcześniej wszyscy uważali za martwego. Ta część? To ciągłe kombinowanie. Gdy bohaterowie dowiadują się, że rząd wyłapuje i testuje hybrydy takie jak Katy, postanawiają pomóc Dawsonowi wydostać jego ukochaną Beth. Działają razem i wiedzą, że dzięki temu mają przewagę.
Daemon na początku nie chce pozwolić bratu udać się na samobójczą misję (bo jeśli zobaczycie listę wszystkich zabezpieczeń w tych budynkach to sądzę że nawet Chuck Norris miałby problem z dostaniem się do środka w jednym kawałku), Kat, podejmując decyzje za wszystkich, obiecuje, że pomogą mu ją wydostać.
Za to właśnie ją lubię. Nie jest samolubna. Nie jest głupia. Jest mądra, kreatywna i opiekuńcza. Nie jest typową dziewczyną z powieści. Nie myśli tylko o sobie. Nie chce żeby to inni zgrywali bohaterów, kiedy ona będzie ukrywać się za murem. Ta dziewczyna ma charakterek, choć muszę przyznać że czasami (ale tylko czasami), jej odzywki wobec Daemona mnie irytują, ale taki już ich urok. On i tak się tym nie przejmuje.
Polubiłam Dawsona. Jest zraniony nie tylko fizycznie. Wiele wycierpiał i nie jest już tą samą osobą co wcześniej. Kocha Bethany i gotowy jest sam zginąć byle tylko ją uratować (trochę jak jego brat i jego niewiasta). Lubię go za to, bo mimo że tyle przeszedł nadal się stara. Mógłby zamknąć się w sobie. Mógłby całe dnie przeleżeć w łóżku, albo bezmyślnie starać się dostać do środka strzeżonego ośrodka rządowego. Ale wraca do szkoły, planuje z innymi, trenuje, żyje. Podziwiam go, bo po lekturze kolejnych części (tak, czytałam je dwa razy) wiem jak go traktowano i naprawdę trudno uwierzyć, że nadal się trzyma.
Dee nadal obwinia Kat za śmierć ukochanego. Irracjonalnie bo doskonale wiemy, że nie przyczyniła się do jego śmierci.
Sama Dee? Mam do niej mieszane uczucia już od pierwszej części. Nie wiem. Po prostu jakoś mnie irytuje. Jest miła, jest siostrą Daemona. Troszczy się o Kat, ale ma coś takiego w sobie co sprawia, że za nią nie przepadam.
Blake, kolejna postać której nie znoszę. Wydawał mi się podejrzany już na samym początku, gdy się pojawił i nie myliłam się. A teraz powraca, i po wszystkim co zrobił nie odsuwa się w cień, ale potrzebuje pomocy Luksjan. Co z tego wyniknie? Nie powiem, ale znając jego tupet nie będziecie zaskoczeni.
Zdradzę, że powróci ktoś jeszcze. Nie powiem kto, ale gwarantuje, że gdy tylko dojdziecie do tego fragmentu Wam również zacznie pulsować żyłka na czole.
 
Jennifer Armentrout jak zwykle nie zawiodła i zdecydowanie utrzymuje się w czołówce moich ulubionych autorów (widzieliście, ile tak kobieta ma na koncie wydanych książek??).
Na sam koniec pozostawiam pytanie które już od dawna siedzi mi w głowie, gdy tylko widzę cokolwiek nawiązującego do serii: "Gdzie mogę znaleźć takiego Daemona?"
 
Moja ocena? 10/10
Czy polecam? Tak!
 

piątek, 6 listopada 2015

6. "Onyks" - Jennifer L. Armentrout



Tytuł polski: Onyks
Tytuł oryginalny: Onyx
Autor: Jennifer L. Armentrout
Data wydania: 17 września 2014
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 522
Kategoria: Romans, Fantastyka, Science Fiction, Paranormal Romance
Cykl: Lux (Tom 2)

Język: Polski
 
 
 
Moja ocena: 10/10
 
 
 *recenzja może zawierać spoilery z poprzedniej części"

" - Ciasteczko?
  - Jasne.
  - Chodź i weź. 
 Daemon umieścił połowę ciastka między tymi pełnymi, stworzonymi do pocałunków ustami. [...]   Daemon chwycił ciasteczko. W jego oczach był błysk, jakby właśnie wygrał jakąś bitwę.
- Czas minął, Kotek."
 
 
"Słowa to najpotężniejsze narzędzie. Proste i zazwyczaj niedoceniane. Potrafią leczyć. Potrafią niszczyć."
 
"- Nie przesunąłem tego krzesła, Kotek.
- Wiem.
- Zakładam, że nie podobała ci się jego pozycja.
- Stało ci na drodze.
- Rozumiem."
 
"- Nie sądziłam, że czytasz klasykę.
- Cóż preferuję książki z obrazkami i krótkimi zdaniami, ale czasami wychodzę poza schemat.
- Niech zgadnę, twoje ulubione obrazki to te, które może pokolorować?
- I nigdy nie wyjeżdżam poza kontury."
 
"Skromność jest dla świętych i nieudaczników. Ja nie jestem ani jednym, ani drugim."
 
Kolejna część mojej ulubionej serii absolutnie mnie nie zawiodła. Jennifer świetnie wykreowała zarówno bohaterów, jak i ich świat, i uniknęła efektu, który ciąży jak klątwa nad innymi cyklami książkowymi, a mianowicie, druga część była tak samo dobra (o ile nawet nie lepsza) jak pierwsza. Pozostają potyczki słowne głównych bohaterów, ale zmienia się jedno. Daemon otwarcie pragnie Katy. Chce żeby należała do niego. Już nie próbuje być wobec niej okrutny przy użyciu słów, nie zamierza jej ranić, nie mówi jej że nie jest nic warta. Przeciwnie. Pokazuje jak bardzo mu zależy. Tylko mamy jeden problem. Nie wiemy czy naprawdę zależy mu na Kat, czy to po prostu efekt uboczny ich połączenia. Daemon twierdzi, że to pierwsza wersja, Katy zaś wierzy w połączenie.
No i skubany nadal dźga ją długopisem.

"Departament Obrony przysłał swoich ludzi. Jeśli tylko dowiedzą się co potrafi Daemon i że jesteśmy połączeni, już jest po mnie. Podobnie jak i po nim. I jeszcze jest ten nowy chłopak w szkole, który ma własną tajemnicę. Wie co mi się przydarzyło i może pomóc, ale żeby to zrobić muszę okłamać Daemona i trzymać się od niego z daleka. Tak jakby to było w ogóle możliwe.
Ale wtedy wszystko się zmienia...
Widziałam kogoś kto nie powinien żyć. I muszę o tym powiedzieć Daemonowi, nawet jeśli wiem, że nie zaprzestanie poszukiwań, dopóki nie dotrze do prawdy. Co stało się z jego bratem? Kto go zdradził? I czego chce Departament Obrony od nich i ode mnie?
Nikt nie jest tym na kogo wygląda. I nie każdy wyjdzie żywy z pajęczyny kłamstw..."
Daemon całym sercem nienawidzi Blake'a. Bawiły mnie momenty gdy przekręcał jego imię jak tylko się dało, Bart, Bruce, Brian, Buff. Nigdy wprost nie nazwał go po imieniu. No i był zazdrosny o Kat (choć nigdy otwarcie tego nie przyznał). Perypetie Daemona "zaznaczającego swoje terytorium" potrafiły bawić do łez. Choć przykro się robiło, gdy Kat otwarcie pokazywała, że ufa nieznajomemu, czasem bardziej niż Daemonowi, na przykład wtedy, gdy to właśnie Black chciał pomóc jej w opanowaniu jej umiejętności. Ona wolała, żeby robił to ktoś taki jak ona, który sam nauczył się wszystkiego, nie ktoś kto się z tym urodził. Dlatego żeby kontynuować treningi okłamuje Daemona, bo wie, że inaczej ten dobierze się do Blake'a i poważnie go uszkodzi..
W tym tomie umiera pewien bohater, którego naprawdę bardzo lubiłam (rola bardziej epizodyczna, że tak to ujmę, ale nadal). Umiera chcąc pomóc Kat. To był chyba najsmutniejszy fragment całej książki.

Cały tom kręci się głównie między Daemonem próbującym udowodnić swoje uczucia Kat, a jej przemianą i nauką panowania nad jej umiejętnościami. Nie robi tego jednak z kaprysu. Nie robi na złość Luksjaninowi dlatego, że chce się zemścić za to jak traktował ją wcześniej. Po prostu chce móc stanąć przy nim i potrafić sama się obronić. Chce być z nim równa, nie chce być jego ciężarem (tu mamy również dowód na to, jak bardzo Kat brała do siebie wszystko, co Daemon mówił w pierwszej części, mimo, że wtedy wydawała się to olewać).

Książka kończy się pewnym zwrotem akcji. Nie powiem jednak co się dzieje, bo to odkryć będziecie musieli sami, czytając.

Moja ocena? 10/10. Zdecydowanie.

Trailer książki, z modelami z okładki: https://www.youtube.com/watch?v=ylY0ZDIAFcA
 
  
 

wtorek, 3 listopada 2015

5. "Collide" - Gail McHugh



Tytuł polski: Collide
Tytuł oryginalny: Collide
Autor: Gail McHugh
Data wydania: 17 czerwca 2015
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 368
Kategoria: Romans
Cykl: Collide (Tom 1)

Język: Polski
 
 
 
 
Moja ocena: 7/10
 
 
"Czasami niewłaściwe rzeczy prowadzą nas do właściwych ludzi."
 
"Nigdy nie czułem się jednocześnie tak wstrząśnięty i tak zakochany. Gdybyś mi powiedziała w dniu, kiedy się poznaliśmy, że złamiesz mi serce i że mina dni, miesiące, nawet lata, a ból nie przeminie, i tak bym się w tobie zakochał." 
 
Autorka sięgnęła w tej powieści po popularny w ostatnim czasie motyw trójkąta miłosnego. Oboje są młodzi, przystojni i bogaci ale różnią się. Gavin jest zraniony, Dillon jest potworem. Wybór powinien wydawać się zatem prosty nie sądzicie? Niestety nie jest.
Powieść jest typową kobiecą lekturą. Emocje, problemy, przeszłość, toksyczna miłość.
Może nie powaliła mnie na kolana, ale czyta się naprawdę dobrze.
 
Książka opowiada historię Emily, która po śmierci matki przeprowadza się ze swoim chłopakiem Dillonem do Nowego Jorku, żeby rozpocząć nowe życie. Serce nakazuje jej trzymać się jego, bo przecież to on, nie kto inny pomagał jej w najcięższych chwilach. Był jej wsparciem, finansowym i emocjonalnym, więc jak mogłaby teraz w niego zwątpić? Mimo, że Dillon się zmienia?
Nie miała żadnych wątpliwości do dnia, kiedy poznała Gavina. Przystojnego playboya (typowo), który od razu zawrócił jej w głowie. Od tego momentu jest rozdarta, między lojalnością wobec Dillona (bo przecież tyle mu zawdzięcza), a głosem serca, które bije jak szalone gdy tylko Gavin jest w zasięgu wzroku.
Z czasem jest jej coraz trudniej, gdy zdaje sobie sprawę, że Dillon nie jest tym samym troskliwym facetem, którym był wcześniej. Zaczyna ukazywać jej swoją ciemną stronę.
Zatem zastanawiamy się po raz kolejny. Mając Gavina na wyciągnięcie ręki, który traktuje ją tak, jak każda dziewczyna chciałaby być traktowana. Gavina który jest dla niej dobry, dba o nią i zależy jej na niej, a z drugiej strony Dillona który przestaje ją szanować, rozkazuje jej, jest chorobliwie zazdrosny, a w końcu ucieka się nawet do uderzenia Emily, powinna od razu wiedzieć kogo wybrać.
Jednak, gdyby to było takie proste nie byłoby książki (a nawet dwóch).
Emily jest taką postacią książkową za którą nie przepadam. Nie wiem, denerwuje mnie trochę swoją naiwnością, niezdecydowaniem, dziecinnością. Dodatkowo pozwala Dillonowi sobą pomiatać.
Dillon? Kutas, nie chce nawet za bardzo się o nim rozpisywać bo nie znoszę gościa, ale o to właśnie chodziło autorce.
Gavin? Ma dobry charakter, ale autorka zabiła jego charyzmę tym, że już przy pierwszym spotkaniu z Emily zrobiła z niego przysłowiowego "pantofla". Ona każe, on robi. Pewnie by skoczył z mostu gdyby go poprosiła. Nuda. 
Wszystko szło ku dobrej drodze (czyt. kopnięcia Dillona w dupsko i wywalenia za drzwi), gdy nagle w mieszkaniu (przepraszam, penthousie) Gavina, Emily wpada na jego byłą. Typowe nie? Byłoby ciekawie gdyby nie fakt, że dziecinna Emily wyleciała z budynku jak z procy i przez długi czas nie pozwalała mu niczego wyjaśnić. Wolała przekreślić miłość Gavina i wybrać Dillona tylko dlatego, że nie pozwoliła mu powiedzieć jak było naprawdę.
Nie wiem. Mam mieszane uczucia.

Generalnie tak. Czy polecam książkę? Tak. Mimo mankamentów jest fajna i nadaje się do przeczytania podczas nudnego wieczoru. Nie ma co oczekiwać cudów, głębi w powieści, bo ich nie ma, ale jest fajna, mimo wszystko.
Nie jest to książka do której wrócę kiedyś ponownie, nie przeczytam jej znowu, ale nie żałuje że po nią sięgnęłam.
Moja ocena? Takie 7/10, ani mocne, ani słabe, zwykłe 7/10
  

niedziela, 1 listopada 2015

4. "Utrata" - Rachel Van Dyken



Tytuł polski: Utrata
Tytuł oryginalny: Ruin
Autor: Rachel Van Dyken
Data wydania: 4 lutego 2015
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 304
Kategoria: Romans, New Adult
Cykl: Zatraceni (Tom 1)

Język: Polski
 
 
 
Moja ocena:9/10
 
 
 
 "Czasami musisz przejść przez piekło, aby znaleźć swoje niebo."
 
"Nie poddawaj się. Czasami myślimy, że Bóg napisał koniec, a tak naprawdę to dopiero początek."
 
"To, że potrzebujesz pomocy, żeby poradzić sobie z problemami, nie czyni cię słabszą. Naprawdę słabi są ci, którzy nie potrafią przyznać, że potrzebują pomocy. Ludzie, którzy nie potrafią przyznać, że nie poradzą sobie sami. To oni są słabi. Prosząc o pomoc i przyjmując ją, przyznałaś się do swojej słabości, a przez to pokazałaś, jak jesteś silna. Ludzie słabi myślą, że pozjadali wszystkie rozumy, i afiszują się ze swoją mądrością." 
 
 
Zacznijmy od tego, że już od dawna, czyli chyba od czasów " Gwiazd naszych wina", nie wylałam tylu łez czytając książkę. Możliwe, że wpływ miała też na mnie godzina czytania (bo kluczowe momenty pochłaniałam nad ranem), po prostu nie umiałam się oderwać. Powtarzałam sobie "jeszcze jeden rozdział", "no jeszcze jeden rozdział, reszta jutro". Taaaa. Wyszło jak zwykle, czyli na zarwanej nocy, ale czy żałuje? Absolutnie nie. Książka była naprawdę piękna. Jedną gwiazdkę odjęłam za dwie kwestię, ale o nich zaraz.

Kiersten myśli, że bez dawki antydepresantów nie przetrwa kolejnego dnia, przez wydarzenia z przeszłości. Przy pomocy wuja wyrywa się z małego miasteczka i idzie na studia. Pierwszego dnia (a jakże) przypadkiem wpada na Wesa (ma ośmiopak, liczyła!). Gdy widzi zagubioną i zamkniętą w sobie Kiersten postanawia pomóc jej się odnaleźć, właściwie to również jego obowiązek, bo już na samym początku dowiadujemy się, że jest opiekunem jej roku.
Kiersten uważa smutek za bezpieczne uczucie. "Gdy poznaje Westona, wydaje się, że dzięki niemu wyjdzie z ciemności na słońce. Ale nie wie, że czas nie jest jej sprzymierzeńcem. Choć Wes sądzi, że potrafi ją ocalić, to dając jej wszystko, jednocześnie wszystko zniszczył. Próbował ją ostrzec, ale jak można przygotować się na coś takiego? Czasami musisz się śmiać, by nie wybuchnąć płaczem. A czasami, gdy myślisz, że to już koniec – to jest dopiero początek…", tak głosi fragment oficjalnego opisu. Weston jest naprawdę świetnym facetem. Autorka odchodzi tu od schematu, dupka i playboya zaliczającego co noc inną dziewczynę, który nagle postanawia zmienić swoje życie. Wes wie, że potrafi pomóc dziewczynie, ale zarazem boi się, że to co ma nastąpić zrani ją jeszcze bardziej, niż to co już przeżyła. Dlatego nie chce za bardzo się do niej zbliżać i nie chce wykraczać poza strefę przyjaciół, bo inaczej jest stracić przyjaciela, a inaczej ukochaną osobę. To dzięki niemu Kiersten nareszcie sobie wybaczyła, i osiągnęła to, o co walczyła z terapeutami. Spokój.
 
Byłoby pięknie, gdyby książka właśnie tak się skończyła. Ale nie skończyła. Nie zaspoileruje mówiąc, że Wes umiera. Mówi to już na samym początku. Właściwie cały czas, w rozdziałach pisanych z jego perspektywy (czyli naprzemiennie) wspomina o tym, że nie pozostało mu wiele czasu. Przestał o siebie walczyć. Pogodził się z losem i sam na sobie postawił krzyżyk.
Czytając płakałam naprawdę wiele. Szczególnie czytając słowa Westona. Wszystko co mówił było tak głębokie, tak piękne, a zarazem smutne że po prostu inaczej nie można było. Gabe, kuzyn współlokatorki Kiersten, a zarazem jej najlepszy przyjaciel powiedział coś ważnego - "Są ludzie, którzy bardziej zasługują na to (...). To najbardziej mnie wkurza. Dlaczego Bóg pozwala żeby ludzie tacy jak ty...? Ludzie którzy mają przed sobą piękną przyszłość... Dlaczego ktoś taki jak ty dowiaduje się (...), podczas gdy seryjni mordercy żyją sobie w więzieniach i za darmo oglądają HBO? Nie rozumiem".
Ja też nie rozumiem, ale takie właśnie jest życie, a ta książka doskonale je ukazuje. Przedstawia nam dosadnie fakt, że bez względu na wiek, plany, czy pieniądze (bo ojciec Wesa jest naprawdę niezwykle bogaty i stać go na eksperymentalne leki dla syna). Nic nie przechytrzy czasu. Jeśli ktoś z Was pamięta "Opowieść o trzech braciach", która występuje w Harrym Potterze jako bajka, to właśnie z tym mi się skojarzyła. Nie ma kamienia który by go wskrzesił. Nie ma peleryny która uchroniłaby go przed śmiercią do momentu, aż sam byłby gotowy odejść.

Może przejdę do minusów o których wcześniej wspomniałam.
1. Akcja między bohaterami moim zdaniem rozwijała się za szybko, biorąc pod uwagę, że Kiersten nigdy wcześniej nawet nie była na randce. Nie, nie jest to ogromny minus, bo nie dzieje się to AŻ TAK szybko. Po prostu odrobinę mnie to raziło. Mało realistycznie.
2. Za dużo wylanych łez, aż nie mogłam zasnąć :/

Podsumowując. Książka była naprawdę piękna i nie wiem czy nie podobała mi się nawet bardziej niż przytoczony na początku John Green i jego "Gwiazd naszych wina". Mimo, że moja recenzja może ukazywać książkę jako pesymistyczną, zdecydowanie taka nie jest. Nie bójcie się po nią sięgnąć.
Czy polecam? Tak. Bardzo. 
Czy żałuje, że tak długo odkładałam tę książkę zanim ją przeczytałam? Tak. Bardzo.
Jestem niemal pewna, że spodoba się każdemu, kto lubi książki z kategorii new adult.

środa, 28 października 2015

3. "Obsydian" - Jennifer L. Armentrout



Tytuł polski: Obsydian
Tytuł oryginalny: Obsidian
Autor: Jennifer L. Armentrout
Data wydania: 21 maja 2014
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 442
Kategoria: Fantastyka, Science Fiction, Romans, Paranormal Romance
Cykl: Lux (Tom 1)

Język: Polski



Moja ocena: 10/10
 

 
"Zawsze uważałem, że najpiękniejsi ludzie, naprawdę piękni w środku i na zewnątrz, to tacy, którzy nie są świadomi swojego wpływu.[..] Ci, którzy rozprzestrzeniają swoje piękno, chwalą się, marnują to, co mają. Ich piękno jest ulotne. to tylko skorupa, ukrywająca ciemność i pustkę."
 
" - Witaj, skarbie, byłem na wódce i panienkach. Tak, wiem, moje priorytety trochę się zmieniły."
 
" - Następne pytanie?
  - Czemu jesteś takim wielkim dupkiem?
  - Wszyscy muszą być w czymś dobrzy, nie?
  - Cóż, nieźle ci idzie."
 

"- Jest o wiele więcej sposobów, by się ubrudzić. Nie żebym kiedykolwiek miał ci je pokazać.
  - Wolałabym się wytarzać w gnoju niż w miejscu, gdzie mogłeś spać."



"- Jesteś dupkiem. Mówił... ci to ktoś wcześniej?
- Och, Kotek, każdego dnia mojego błogosławionego życia."
 
 
 
Jennifer L. Armentrout (publikująca również jako J. Lynn) jest zdecydowanie moją ulubioną autorką. Nie przeczytałam wszystkich jej książek (JESZCZE), choć sporą część mam już za sobą. Seria Lux znajduje się wysoko na mojej liście ulubionych cykli książkowych. Wciąga od pierwszej do ostatniej strony i nie daje absolutnie ani chwili wytchnienia. Szczerzę przyznam, że autorka wiele zaryzykowała postanawiając napisać taką książkę, ponieważ jak wiemy, od jakiegoś czasu kategorie paranormal romance nie są już takie popularne jak kiedyś. Może i "Zmierzch" był wielkim sukcesem (wtedy), ale sami wiemy, co mówi się o nim teraz (absolutnie nie porównuje "Obsydiana" do "Zmierzchu", to zupełnie dwie odmienne i dwie świetne historie.) Jak widzimy jednak po autorce, i po cyklu który stworzyła, ryzyko było tego wartę, bo książki robią ogromną furorę na całym świecie. 
 
Za serię zabierałam się niezwykle długo. Pierwszy raz zobaczyłam ją w księgarni, w wakacje 2014 roku, gdy szukałam sobie książek na wyjazd. Okładka wydała mi się ciekawa. Przeczytałam opis, i już miałam wkładać ją do koszyka, gdy doczytałam, że Daemon, główny bohater jest kosmitą i natychmiast ją odłożyłam. Dziś żałuje tego, że wtedy się do niej uprzedziłam, bo nie sądziłam, że będzie taka świetna. Kupiłam ją rok później, również podczas "wyjazdowych zakupów". Wtedy już byłam na to przygotowana, bo przez cały rok książka przewijała mi się wszędzie, na Instagramach poświęconych książkom, w księgarniach stacjonarnych i internetowych, na Facebooku, no po prostu wszędzie. Widząc świetne opinię w internecie postanowiłam dać szansę kosmicie i absolutnie się nie zawiodłam. Czytałam ją przez całą 13to godzinną podróż samochodem, kończąc przy świetle latarki z telefonu, nie potrafiłam przerwać żeby doczytać kilka godzin później. Teraz zabrałam się za nią ponownie, równo na cztery tygodnie przed polską premierą piątej i ostatniej części serii.
 
W książce poznajemy historię Katy (pieszczotliwie nazywanej przez Daemona "Kotkiem"), która przeprowadza się z Florydy do Wirginii Zachodniej, po tym gdy umarł jej ojciec. Miasteczko do którego trafia ma tylko jedne światła i żadnego sklepu, więc po pomoc w odnalezieniu spożywczaka wychodzi do sąsiadów z naprzeciwka. Otwiera jej półnagi, przystojny chłopak o hipnotyzujących zielonych oczach, Daemon Black. Wszystko fajnie tylko Daemon od pierwszej sekundy zachowuje się jak dupek. Wyśmiewa Kat porównując ją do bezmyślnej lalki. Ta nie pozostaje mu dłużna.
Pierwsza część cyklu to głównie ich przepychanki słowne (które są naprawdę genialne i nie raz zatrzymywałam się podczas czytania tylko po to, żeby przeczytać fragment ponownie). Sarkazm płynie z ich ust nie mniej ciekawie niż z ust niekwestionowanego mistrza tej formy wyrażania się, Doktora Housa, z popularnego serialu (chyba każdy z Was go zna). Katy zaprzyjaźnia się z jego siostrą, Dee (z czego Daemon nie jest zadowolony, chcąc odepchnąć dziewczynę od siebie i swojej rodziny), a obecność chłopaka znosi wtedy, kiedy musi.
Daemon jest niesamowicie skrajny. Widzimy jak traktuje Kat i mamy ochotę włożyć rękę w kartkę jak w tajemnicze zwierciadło i po prostu dać mu pysk, gdy chwilę później czytając robimy nie gorsze maślane oczy niż zakochana nastolatka. Taki właśnie jest Daemon, i chyba właśnie dlatego jest taki intrygujący.
Gorzej (a może i lepiej) dzieje się wtedy, gdy Katy poznaje tajemnicę rodzeństwa. Zdaje sobie sprawę, że wszystkie dziwne rzeczy które widziała, nie są wytworem jej umysłu, tak jak jej wmawiano. Gorzej, bo znając sekret jest narażona na niebezpieczeństwo (ten schemat powtarza się w każdej tego typu książce), lepiej, bo wreszcie rozumie co się wobec niej dzieje, a jej najlepsza przyjaciółka Dee nie musi się już przy niej kryć.
 
Tom pierwszy pełen jest akcji zapełniającej każdą kartkę, od początku do końca. Niezwykle wiele się dzieje i nie zamierzam zdradzać szczegółów i spoilerować wydarzeń. Pani Armentrout nie tworzy fabuły, która wydaje się nam nie możliwa. Wręcz przeciwnie, każda sytuacja, i "normalna" i nadprzyrodzona wydaje się nam naturalna i prawdziwa. Nie ma dziwnych scen, wszystko ma sens i mamy wrażenie, że może gdzieś tam faktycznie żyje taki Luksjanin udający człowieka.
Mimo, że na początku byłam pesymistyczna co do wątku istot pozaziemskich, tak tu wszystkie wątpliwości się rozwiały.
 
Z Facebooka autorki dowiedziałam się ostatnio, że właśnie ruszyły pierwsze pracę nad powstaniem filmu, więc jeśli jeszcze nie stykneliście się z jej twórczością, i jeśli tak jak ja lubicie fantastykę, gorąco polecam przeczytać pierwszą część. Sama jestem w trakcie czytania całej serii po raz drugi. 
 
 







 
Czy polecam? BARDZO!!!
Moja ocena? 10/10. Absolutnie. 
 
Trailer książki z okładkowymi modelami : https://www.youtube.com/watch?v=A9aI8VE-mSE
 

 
 
Do tego zdjęcia nie mogło zabraknąć Kotka :D

poniedziałek, 26 października 2015

2. "Piąta fala" - Rick Yancey




Tytuł polski: Piąta fala
Tytuł oryginalny: The 5th Wave
Autor: Rick Yancey
Data wydania: 14 sierpnia 2013
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 512
Kategoria: Fantastyka, Science Fiction, Dystopia
Cykl: Piąta fala (Tom 1)

Język: Polski
 
 
Moja ocena: 9/10
 
 
 
"Jednak prędzej czy później zawsze musisz podjąć decyzję, czy chcesz nadal uciekać, czy zaczniesz walczyć z tym, przed czym uciekałeś."
 
"Ważne jest nie to, ile mamy czasu, ale to, co z nim zrobimy."
 
"Piąta fala" była moim pierwszym zetknięciem z Rickiem Yanceyem. Tak naprawdę, o książce usłyszałam już jakiś czas temu. Później często migała mi w księgarniach i zawsze mówiłam sobie "następnym razem cię kupię", ale takim klasycznym "kopem" który napędził mnie do ruszenia tyłka i zamówienia własnej kopii było wstawienie zapowiedzi filmu (który wychodzi na początku 2016 roku!) przez wydawnictwo na ich Facebookowym fanpage'u. Obejrzałam i stwierdziłam, że koniecznie muszę przeczytać książkę jeszcze przed ekranizacją i oto wtedy usiadłam przed komputerem i korzystając z promocji w Empiku zamówiłam obie części (trzecia część premierę będzie miała w maju przyszłego roku). Gdy tylko do mnie dotarła od razu zabrałam się za czytanie i co? I nie mogłam się oderwać, kończąc lekturę w okolicach wschodu słońca mówiąc sobie "jeszcze jeden rozdział".

Pierwsza fala odebrała elektryczność, druga przyniosła powódź, trzecia zarazę, czwarta bezlitosnych Uciszaczy którzy mieli pozbyć się pozostałości ludzkiej rasy. Piąta fala? Dopiero nadejdzie, żeby pozbyć się tych, którzy ocaleli.
Post-apokalipsa, anty-utopia. Właśnie to znajdziemy w tej książce. Główna bohaterka Cassie wyrusza na pomoc swojemu bratu, który po wcześniejszych czterech falach jest ostatnią bliską (no i żywą) osobą jaka jej pozostała. Ci, którzy przeżyli ukrywają się starając przetrwać.
Z początku może każdego odrzucać fakt, że poruszony jest tu temat kosmitów (tak, każdemu z nas kosmita kojarzy się z zielonym, wyłupiastookim ludkiem w latającym spodku), ale nie ma co się zrażać. Tych kosmitów tak naprawdę nikt nigdy nie widział. To właśnie dodaje dreszczyku. Czytamy, śledzimy losy Cassie i nie ufamy po drodze nikomu kogo napotyka, bo nie mamy pewności czy to człowiek, czy nie. Ona też tego nie wie.
Książka podzielona jest na części. Trochę historii Cassie, trochę Zombie (nie, nie taki zombie który zjada mózgi, to nie The Walking Dead), trochę tajemnego Uciszacza (takie pseudo nadała mu Cassie).
Mówiąc o Cassie to przyznam, że naprawdę ją polubiłam. Dziewczyna ma łeb na karku. Jest twarda, odważna, sprytna i dotrzymuje danych obietnic. Czasem przesadza w stosunku do osób, które dopiero poznaje (ale nie ma się co dziwić. W tym świecie też bym nikomu nie ufała). Mimo, że ma świadomość, że każda kolejna godzina może być jej ostatnią nie chowa się za drzewem. Nie łamie danego słowa. Nie myśli wyłącznie o sobie. Gdy zostaje zapędzona w kozi róg, i wie, że jej minuty są policzone wcale nie płacze i nie żegna się ze światem. Po prostu staje niebezpieczeństwu na przeciw, mówi "Hej, tu jestem! Chodź i walcz!", trochę tym przypomina mi Katniss z Igrzysk Śmierci. Powtarzają się również motywy. Katniss walczyła dla siostry. Cassie dla brata.
Zombie jest jedną z niewielu osób które przeżyły trzecią falę (i nie chodzi o to, że uniknął zarazy, on przeżył chorobę, której nie przeżył prawie nikt, zachorował i wyzdrowiał), stąd też jego ksywka, "Zombie". Zombie zostaje żołnierzem. Nie daje się złamać, nie boi się wyrazić swojego zdania (a sami wiecie jak jest w wojsku). Później zostaje dowódcą armii składającej się z dzieci. Jest podobny do Cassie, gdy do jego brygady dołącza chłopiec który sobie nie radzi. Nie myśli o sobie, ani o konsekwencjach. Opiekuje się Nuggetem (czy już wspominałam, że każdy w oddziale miał osobliwe przezwisko?), jak własnym bratem. Pomaga mu przetrwać. Każdego wieczora nawet się z nim modli.
A Uciszacz? Uciszacz to osoba, która w przeciwieństwie do pozostałych dała się złamać. Jest osobą, która nie przestrzegała reguł, która przestaje wykonywać rozkazy. Jest osoba, która nagle zaczęła czuć cokolwiek. Kim on jest? Nie powiem, bo to za bardzo zdradziłoby fabułę, a nie chcę dawać żadnych spoilerów. W każdym razie bardzo go polubiłam. Kłamał, oszukiwał, ale też okazywał dobroć. Stał się bezinteresowny. 
Zdecydowanie polubiłam go najbardziej ze wszystkich.

Podoba mi się fakt podzielenia książki na części z kilku powodów:
1. Dzięki temu lepiej rozumiemy sytuację z perspektywy każdego, gdy ich drogi się splatają.
2. Lepiej poznajemy, i rozumiemy bohaterów.
3. Za cholerę nie możemy się oderwać od czytania, bo autor każdą taką część kończy w takim momencie, że nie wiemy, czy chcemy przejść do kolejnej części, czy wolimy przeskoczyć i doczytać co będzie dalej w związku z każdym z nich.
Wciąga. Wciąga od pierwszej do ostatniej strony. Zdecydowanie powinnam była kupić tę książkę wcześniej, choć może to i lepiej. Mam odrobinę mniej czekania zanim pojawi się część trzecia.

Czy polecam? Bardzo. Baaaaaaaaaardzooo.
Moja ocena? 9/10
 
Zapowiedź filmu: https://www.youtube.com/watch?v=kmxLybfGNC4
Premiera filmu: 15 stycznia 2016  
 
 

sobota, 24 października 2015

1. "Ugly Love" - Colleen Hoover





Tytuł: Ugly Love
Autor: Colleen Hoover
Data wydania: 13 kwietnia 2016
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 344
Kategoria: Romans/New Adult
Język: Polski







Moja ocena: 9/10




"Love isn't always pretty. Sometimes you spend all your time hoping it'll eventually be something different. Something better. Then, before you know it, you're back to square one, and you lost your heart somewhere along the way."


 Z Colleen Hoover zetknęłam się już wcześniej. Najpierw przy bestsellerowym "Hopeless" rok temu, później przy "Pułapce Uczuć" tej wiosny, a ostatnią jej powieścią którą czytałam było "Maybe Someday". Jej książki są poruszające, wciągające i bez dwóch zdań warte polecenia. Zdecydowanie zaliczam ją do grona moich ulubionych autorów. Książki jej głównie należą do kategorii new adult. Może się wydawać, że powtarzają się u niej schematy, lecz każda z opowiedzianych przez nią historii różni się od poprzednich. Autorka porusza trudną problematykę, w wypadku tej historii są to tajemnice z przed lat, a co w tym najważniejsze, bez zajrzenia na ostatnią stronę nie mamy pewności jak książka się zakończy, a to ważne.

Książkę przeczytałam w oryginale, z tą oto piękną okładką, ale Polska premiera nastąpi już 13 kwietnia, i mówię Wam, warto!




"Ugly Love" opowiada historię Tate Collins, młodej, studiującej jeszcze pielęgniarki, która wprowadza się do mieszkania swojego brata, który z zawodu jest pilotem. Nie wszystko idzie zgodnie z jej planem, gdyż dostęp do mieszkania utrudnia jej pijany mężczyzna śpiący i opierający się o jej drzwi. Jest to nie kto inny, ale przyjaciel jej brata, również pilot, a jednocześnie główny bohater powieści Miles Archer. Na prośbę brata wpuszcza go do środka i zostawia na kanapie płaczącego i powtarzającego tajemnicze imię "Rachel", kim jest Rachel? Tego dowiecie się czytając, ale nie trudno już teraz wysunąć wnioski i zgadnąć. Ogromny plus książki to przeplatanie rozdziałów. Rozdział pokazujący teraźniejszość z perspektywy Tate, a następny ukazujący historię Milesa 6 lat wcześniej. Fajnie. To pozwala nam zrozumieć zachowania, które są niezwykle skrajne.
Miles w związku z Tate wyznaje zasadę: "Nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości". Ich związek opiera się na czystej fizyczności, z pozoru wystarcza ona Tate, która pragnie czegokolwiek co Miles może jej dać. Nie są nawet przyjaciółmi, co wielokrotnie każdy z nich podkreślał. Czy to dobre? Nie wiem. Nie będę jej oceniać pod tym względem. Właściwie nikt nie powinien. Ludzie są różni, każdy chce czego innego. On nie chciał miłości, ona nie miała na nią czasu. W każdym razie tak mówili na początku.

Z ręką na sercu przyznam, że Tate jest jedną z niewielu damskich postaci książkowych, która mnie nie denerwowała. Dziewczyna ma charyzmę, i mimo tego, że wobec Milesa zmienia się w uległą, która pozwala mu na wszystko, tak poza tym jest naprawdę charakterystyczna. Przede wszystkim nie jest głupiutką, słodką idiotką, co jest tak popularne w dzisiejszych powieściach z kategorii New Adult. Polubiłam ją i naprawdę czasem było mi jej żal, gdy cierpiała przez Archera, czy bała się z nim rozmawiać, a raczej zadawać mu pytania. Nie pytała go o nic bojąc się że naruszy te dwie ustalone przez niego zasady. On wiedział o niej sporo, ona nie wiedziała o nim nic.
Na początku Miles wydawał mi się samolubnym dupkiem, który chciał tylko wykorzystać Tate. Wkurzało mnie to, a oliwy do ognia dolewały rozdziały ze wspomnieniami, w których ukazywał Rachel i to jak traktował ją, i zadawałam sobie pytanie, skoro był taki dla niej, dlaczego nie mógł być taki dla Tate? No właśnie, na to pytanie uzyskujemy odpowiedź mniej więcej w połowie książki. Nie przewidziałam tego i mimo że nie do końca tłumaczyło to bohatera, to właśnie wtedy go zrozumiałam.

Za co podziwiam Tate?
Za to że nie kopnęła go przysłowiowo w tyłek i nie odeszła, w żadnym momencie, mimo że zdecydowanie zasługiwała na więcej. Wierzyła, że w końcu nieugięty i nie chcący nigdy się zakochać Miles coś do niej poczuje.

Jak kończy się historia? Oj nie powiem! Gdzie zabawa?
Czy polecam? TAK!

Moja końcowa ocena to 9/10. Takie naprawdę mocne 9/10.





Szukając informacji o książce natrafiłam na ciekawostkę. Według Filmweba w 2016 wychodzi film na podstawie powieści. Poniżej przedstawiam teaser.
 https://www.youtube.com/watch?v=XtYFba2s2rE

W dniach 11-15 kwietnia autorka również odwiedzi Polskę :)