piątek, 27 listopada 2015

11. "Opposition" - Jennifer L. Armentrout


Tytuł polski: Opposition
Tytuł oryginalny: Opposition
Autor: Jennifer L. Armentrout
Data wydania: 28 października 2015
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 391
Kategoria: Romans, Fantastyka, Science Fiction, Paranormal Romance
Cykl: Lux (Tom 5-ostatni)

Język: Polski
 
 
 
 
Moja ocena: 10/10
 
 
"I’m game for anything with you, Daemon Black."
 
Nie mogę uwierzyć, że to już ostatni tom tej serii. Był zdecydowanie tak samo genialny jak poprzednie, tylko że ten czytałam trochę inaczej.
Jak inaczej? - możecie zapytać.
Inaczej w taki sposób, że każda kolejna strona przybliżała mnie do końca. Wiedziałam, że nie będzie już nic więcej. Wiedziałam, że to koniec tej przygody. Katy, Daemona, Dee, Luca, Archera, i wszystkich innych bohaterów. Nie będzie wyczekiwania kolejnego tomu. Kolejnych historii. Nic.
Nienawidzę ostatnich tomów serii.
 Znacie tę walkę, kiedy chcecie, a jednocześnie nie chcecie przeczytać kolejnej strony, bo nie chcecie, żeby to się skończyło? Dokładnie tak się czułam.
Zdecydowanie zaliczam tę serię do listy najlepszych jakie czytałam, i jestem pewna, że jeszcze kiedyś do niej wrócę (pomińmy fakt, że od wakacji przeczytałam już to dwa razy).
 
Na końcu "Origina" ukazano Luksjan, którzy tysiącami najechali ziemię. Daemon przytłoczony "krewniakami" odłącza się od Katy i ślepo za nimi podąża. Tak, trudno uwierzyć, że sam z siebie potrafił odejść od Kat i zostawić ją samą sobie. Pamiętam, że czytając ten fragment byłam dosłownie w szoku. Nie mieściło mi się to w głowie.
Później, jedyne o czym myślałam to "kiedy kolejny tom? co dalej? co się stało? dlaczego?"
Na te wszystkie pytanie dostaliśmy odpowiedź. Na te i na wiele innych z poprzednich tomów.

Niestety nadal nie mamy pojęcia, co takiego sprośnego Daemon napisał Kat w liściku na lekcjach.

Lecz nie tylko on zostawia najbliższych i odchodzi. Dee, Dawson, i wszyscy inni zasymilowani Luksjanie również.
Ostatni tom jest kontynuacją tej historii. A dokładniej, zaczyna się dwa dni później po tym wydarzeniu. Kat, Luc i Archer ukrywają się w domu w Idahoo razem z Beth, którą muszą się zajmować (jeżeli czytaliście poprzedni tom, wiecie dlaczego się nią zajmowali).

Właściwa akcja zaczyna się w momencie wyjścia Kat z Archerem z kryjówki, w celu kupienia najpotrzebniejszych dla Beth rzeczy. Zakupy przerywają Luksjanie, którzy z zimną krwią mordują ludzi.
 Muszę przyznać, że autorka, naprawdę dobrze opisuje takie momenty, mimo, że jak wiemy, Jennifer specjalizuje się bardziej w romansach.

Wtem Kat, na szyi wyczuwa charakterystyczne łaskotki.
Chyba już wiecie kogo tam spotkała. I nie, nie skończyło się to romantycznymi uniesieniami.
 
Później dziewczyna budzi się w kryjówce Luksjan. Dee jej nienawidzi (a ja nie znoszę jej, nadal, tak), i stara się ją zranić słownie tak bardzo jak potrafi (przepraszam za słownictwo, ale niezła z niej suka. Denerwowała mnie od dawna ale w tym tomie miałam ochotę wejść w książkę i przynajmniej dać jej w twarz. Zasłużyła) A Daemon? Daemon zdaje się nic już do niej nie czuć.
Czy to koniec epickiej miłości tych dwojga? 
Tego dowiecie się czytając.

Książka ma w sobie tyle akcji, że po przeczytaniu mam wrażenie, że przeczytałam nie jedną, a kilka książek.
Tu rollercoaster cały czas jedzie w dół. Nie ma się co dziwić skoro to ostatni tom. To w nim dowiemy się jak zakończyły się losy naszych ulubionych bohaterów.
Autorka nie zrezygnowała z uśmiercania postaci. To również urok ostatniego tomu. 

Jestem zdecydowanie zadowolona z takiego biegu wydarzeń. Wszystko zakończyło się tak, jak chciałam. Nie rozczarowałam się i zbyt wiele nie zaskoczyłam ale zdecydowanie cieszę się, że historia zakończyła się tak a nie inaczej.
 
Czego możecie spodziewać w tym tomie?
- akcji, akcji, akcji, i jeszcze trochę akcji.
- zwrotów akcji.
- romansów (w tym nowych)
- śmierci
- współpracy z bohaterami których ABSOLUTNIE nie spodziewalibyście się, że mogliby ze sobą współpracować.
A mówię wam, nie zgadniecie. Mogę się założyć.
- i jeszcze trochę akcji.
 
Będę tęsknić za Daemonem. W grudniu wychodzi "Oblivion" czyli "Obsydian" z perspektywy Daemona. Chyba zaopatrzę się jeszcze w preorderze na pocieszenie.
Jeśli nie to, to pozostał mi model z okładki którego śledzę na instagramie i wyobrażam sobie, że to Daemon.
 
Moja ocena? Niezmiennie 10/10
Czy polecam? To pytanie retoryczne.
PO LE CAM! :)
 
 

piątek, 20 listopada 2015

10. "Toxic" - Rachel Van Dyken


Tytuł polski: Toxic
Tytuł oryginalny: Toxic
Autor: Rachel Van Dyken
Data wydania: 3 czerwca 2015
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 320
Kategoria: Young Adult
Cykl: Zatraceni (Tom 2)

Język: Polski
 
 
 
 
Moja ocena: 7,5/10
 
 
 
"Wszyscy noszą maski. W różnych kształtach i rozmiarach. Jedyny problem z nakładaniem masek polega na tym, że tak dobrze się w nich czujemy. Jakże szybko uświadamiamy sobie, że nie musimy być tym, kim naprawdę jesteśmy. Jak łatwo przekonać samych siebie, że musimy ukryć to, jacy się urodziliśmy. To straszne, że lęk nie pozwala nam wypełnić naszego przeznaczenia. To piekło, gdy osoba, którą mieliśmy być, zostaje zastąpiona przez jakiegoś taniego oszusta."
 
Drugi tom przedstawia nam historię, znanego już z poprzedniej części Gabe'a Hyde'a.
Wspomniany Gabe od czterech lat żyje na kredyt, ukrywa się przed światem, który kiedyś obsesyjnie go uwielbiał. Skrywa tajemnicę schowaną w nim tak głęboko, że nie pozwala nikomu innemu jej poznać, sam niosąc ten ciężar.
Od czterech lat nie przespał całej nocy. Ciągle cierpi i wie, że jego ból nie skończy się zbyt szybko. Z resztą, uważa, że na niego zasłużył.
Przy przyjaciołach zakłada maskę wesołka, pełnego życia chłopaka którym stara się być. Gdy jest jednak sam, wszystko wygląda zupełnie inaczej.
I pewnie byłoby tak nadal, gdyby nie poznał Saylor, która podsłuchuje jego próbę, podczas której wyładowuje swoje emocje na pianinie. Od tamtego czasu jednocześnie nienawidzą się i przyciągają.
 
Jeśli chciałabym opisać Gabe'a jednym słowem, użyłabym słowa cham. Saylor nigdy nie zrobiła niczego, żeby zasłużyć sobie na takie traktowanie, jaki on fundował jej już od samego początku. Później, przez to sama zaczyna nietrzeźwo myśleć i ocenia Gabe'a po pozorach, szczególnie wtedy gdy Weston wciąga go na piętro, po tym, gdy ten upił się do nieprzytomności.
Miał rację, każdy znosi wszystko inaczej, ale to nie znaczy, że ten, który robi to gorzej, nie będzie tak dobry, jak ten drugi. Całkiem dobra lekcja wyniesiona z książki.
Saylor stara się go unikać, do momentu spotkania w domu opieki, kiedy zdaje sobie sprawę, że teraz będzie go znosić jeszcze częściej. Gabe coś ukrywa, a ona jest o krok od poznania prawdy.
 
Generalnie przyznam szczerzę, że ten tom spodobał mi się mniej niż pierwszy (podoba mi się, i to bardzo, ale pierwsza część z Wesem i Kiersten bardziej chwyciła mnie za serce). Nie wiem dlaczego, tak po prostu mniej mi się podobał. Naprawdę polubiłam Saylor (tak, dopisuje ją do listy żeńskich bohaterek książkowych które lubię), choć czasem była trochę infantylna i naiwna. Dziwiłam się, że pozwalała się tak traktować Gabe'owi. Prawda jest taka, że go nie znała, więc nie możemy powiedzieć, że robiła to, bo wiedziała, że w środku jest inny. Nie wiedziała, o nim niczego. Ledwo go znała, a jednak zachowywała się jakby doskonale zdawała sobie sprawę, z tego, że Gabe taki nie jest.
Pominę powody "dupkowatości" Gabe'a bo po przeczytaniu książki doskonale go rozumiem i mogę sobie wytłumaczyć dlaczego było tak, a nie inaczej.
 
Fajnie się czytało. Książka wciąga i jest naprawdę emocjonalna (tak, chusteczki w dłoń), choć przyznam, że zakończenie niezbyt mi się spodobało. Autorka po prostu przedobrzyła i sprawiła, że było mało realistyczne i trochę naciąganie.
Ale! 
Z drugiej strony, są fani takich zakończeń, nie było zupełnie złe, po prostu dziwne moim zdaniem, ale nie jest złe na tyle, żeby zepsuć książkę. Najlepiej po prostu samemu przeczytać i ocenić. Warto.
Idealnie nada się jako (niekoniecznie lekka) lektura, na pewno pozostawi w głowach ślad i jeszcze przez jakiś czas będziemy rozmyślać o tej historii. Za to duży plus.
 
Moja ocena? 7,5/10
Czy polecam? Zdecydowanie

poniedziałek, 16 listopada 2015

9. "Piękny Drań" - Christina Lauren


Tytuł polski: Piękny Drań
Tytuł oryginalny: Beautiful Bastard
Autor: Christina Lauren
Data wydania: 9 lutego 2015
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 450
Kategoria: Romans
Cykl: Beautiful Bastard (Tom 1)

Język: Polski
 
 
 
 
Moja ocena: 8/10
 
 
 
"Szybko się przekonasz, że uroda to tylko powierzchowność, a szpetota sięga do szpiku kości."
 
"Poczułem, że coś się święci. Nigdy nie odzywała się do mnie słodkim tonem.
Zmierzyłem ją podejrzliwym spojrzeniem.
— Dzień dobry, panno Mills. Chyba jest pani w wyjątkowo serdecznym nastroju.
Czy ktoś umarł?"
 
 
Pierwszy tom cyklu opowiada nam historię Bennetta Ryana i Chloe Mills. Bennett jest szefem, Chloe zaś jego asystentką, z którą wcześniej, będąc we Francji współpracował na odległość.
On, mega przystojny, idealny w garniturze czy spoconej koszulce.
Ona, piękna, zawsze perfekcyjnie ubrana. Z dopasowaną bielizną pod spodem.
Piękni, młodzi, on bogaty, ona zaradna, mądra i nie dająca rozstawiać się po kątach.
Brzmi jak typowy romans?
Jest jedno "ale".
Oboje się nienawidzą. Nienawidzą się tak, że czytając, ma się wrażenie, że mogliby zabić się samym wzrokiem, ale kto z nas nie zna powiedzenia "Kto się czubi, ten się lubi?". To powinno być hasło przewodnie tej książki. Osobiście, dopisałabym to na okładce.
 
Bennett pomiata wszystkimi. Jest wredny, chamski, cyniczny i zawsze stawia na swoim. Nie jedną osobę dotąd doprowadził do płaczu. Tylko Chloe nie daje sobie w kaszę dmuchać i nie pozwala swojemu szefowi wejść sobie na głowę. Znosi go, mimo, że marzy tylko o tym, żeby dosypać mu czegoś do kawy.
Po czasie ta nienawiść przeradza się w pożądanie (po czasie, mam na myśli mniej więcej dwudziestą stronę). Nie, nie myślcie sobie, że po tym nagle krótki epizod nienawiści, historia zmienia się w pełną serduszek i kwiatków.
Nieeeee.
Jest jeszcze gorzej, bo zdają sobie sprawę z tego, że mają ochotę jednocześnie się pozabijać i przykleić do siebie, urządzając kolację ze śniadaniem (oczywiście po której jeden drugiego wykopałby za drzwi)
Już dawno nie czytałam romansu w którym bohaterowie AŻ TAK by sobą gardzili, ale to tylko dodaje pikanterii. Nie jest przesłodzenie, i właśnie dzięki temu, jest tak bardzo nieprzewidywalnie. Nie wiemy w którym momencie sytuacja obróci się o 180 stopni (o ile w ogóle do tego dojdzie).
 
Ich związek jest jak walka o władzę. Nienawiść, pogarda, pożądanie które kończy się seksem i szybką ucieczką. Każdy z nich, chce udowodnić temu drugiemu, że go potrzebuje. Każdy z nich, chce sprawić, żeby ten drugi błagał o więcej (na zmianę inicjują zbliżenia, byle tylko na złość, w połowie uciec, pozostawiając drugiego sfrustrowanego).
Tak właśnie wygląda większość powieści. Nie brakuje tu zabawnych scen, pikantnych tekstów i zerwanych fig jako trofeum. 
 
Podoba mi się sposób pisania autorek. Sceny erotyczne nie są napisane obrzydliwie (a uwierzcie, kilka takich książek przewinęło mi się przez ręce i owe sceny po prostu omijałam, bo nie dało się ich czytać). Jest ich również odpowiednia ilość więc skupiamy się na fabule, nie dodatkach. Nie czujemy się też przytłoczeni i nie nudzimy się.
To książka skierowana do wielbicieli takich kategorii.
Mogę szczerze polecić ten tom każdemu, kto lubi romanse. Dużo humoru, walk, utarczek słownych. Dobrze napisana książka.

Moja ocena? 8/10
Czy polecam? Bardzo, a szczególnie zabranie się za kolejny tom, gdy tylko skończymy ten :)
 
 

piątek, 13 listopada 2015

8. "Origin" - Jennifer L. Armentrout


Tytuł polski: Origin
Tytuł oryginalny: Origin
Autor: Jennifer L. Armentrout
Data wydania: lipiec 2015
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 464
Kategoria: Fantastyka, Science Fiction, Romans, Paranormal Romance
Cykl: Lux (Tom 4)

Język: Polski




Moja ocena: 10/10
 
 
"- Jestem Dee Black. Siostra tego dupka, znanego jako Daemon. - Uśmiechnęła się szeroko. - Ale to już pewnie wiesz.
- Że jest dupkiem i że jest twoim bratem?
- Jestem też bratem, który skopie ci dupę, jeśli zaraz nie puścisz ręki mojej siostry.
- Ignoruj go, on po prostu nie umie się zachowywać w towarzystwie."
 
"- Czasem jesteś napalony jak pies.
- Nie zapomnij mnie pogłaskać w nagrodę."
 
Kolejny, już czwarty tom serii za mną i ani trochę się nie zawiodłam.
Zacznę od tego że nie przepadam za seriami które mają więcej niż trzy tomy. Tu odchodzę od tej reguły, bo z każdą kolejną stroną chcę tylko więcej. Mam wrażenie, że w tej części działo się nawet więcej niż w poprzednich, a to za sprawą akcji toczącej się już od pierwszej kartki.
Z ostatnich stron poprzedniego tomu dowiadujemy się, że Kat zostaje uwięziona w siedzibie Deadalusa i od tego zaczyna się właśnie ta część.
Co mi się najbardziej podobało? Wprowadzenie dwóch różnych perspektyw, a mianowicie, czytamy rozdziały pisane przez Kat i przez Daemona. Przez Kat starającą się przeżyć w tym nieludzkim ośrodku w którym testuje się Hybrydy i Luksjan, i przez Daemona który zrobi wszystko byle tylko ją z tego piekła wyciągnąć.
Poprzednie tomy nazwy wzięły od kamieni. Obsydian, onyks, opal. Wszystko możecie sobie wygooglować i zobaczyć, że naprawdę istnieją, ale w czym w takim razie jest Origin? Zdradzę tylko że nie następnym rodzajem kamienia.
Początkowo długo się nad tym zastanawiałam. Pytałam siebie "czym to może być?" i powiem szczerze, że autorka naprawdę mnie zaskoczyła. Mimo, że wydać się to może trochę banalne, bo później myślimy "jakim cudem na to nie wpadłem/am" to właśnie to jest w tym wszystkim najlepsze.
 
Sama fabuła? Obłędna. Poznajemy nowych bohaterów, inni z drugoplanowych przechodzą w pierwszoplanowe, jeszcze inni umierają. Miałam wrażenie, że siedzę na rollercoasterze. Takim który nie może się zdecydować czy jechać w górę, czy może w dół, a jeszcze lepiej tyłem.
Akcja? Mnóstwo. Nie dostajemy ani minuty wytchnienia. Mamy przerażające momenty które potem łagodzone są zasłodzonymi momentami Kat i Daemona (a to absolutnie jest plus, trochę jak gaszenie ognia wodą), żeby zaraz znów powrócić na górę kolejki.
Poznajemy kolejne nieznane nam szczegóły z poprzednich tomów. Pewna osoba wydaje Deadalusowi całą resztę, kto? Nie spodziewacie się. To mogę wam zagwarantować.
Wracając do tematu cukru to Daemon i Kat sypią nim bez oszczędzania. Mamy naprawdę mnóstwo słodkich momentów między nimi które na końcu się kulminują (och te feelsy jak to się mówi, wyszły mi momentami poza skalę). Nie lubię zbędnego słodzenia, ale szczerze, tu nie odczułam ich  jako nadmiar (choć czytając już drugi raz trochę bardziej, choć nadal nie nadmiernie). Mam wrażenie, że autorka chce naprawić reputację Daemona-dupka tym tomem.
Odbiegając od tematu to nadal nie lubię Dee. Nie wiem. Denerwuje mnie. Dziwie się Kat, że mimo wszystko tak bardzo na niej zależy. 

Zakończenie sprawi, że będziecie siedzieć z otwartą buzią mówiąc "CHCE NASTĘPNY TOM, CO BĘDZIE DALEJ?!"
Oj tak, nie wierze, że skończycie inaczej.
Ostatnie 50 stron było spadem w dół. Nie było czasu na oddychanie przy przewracaniu kartek. Będąc na jednej stronie chciałam już czytać kolejną.

Moja ocena? 10/10
Czy polecam? Tak bardzo, że gdybym mogła wszystkim wcisnęłabym książkę do ręki mówiąc "no czytaj no".
Podsumuje całość pytaniem.
"Gdzie dostanę takiego Daemona?"

poniedziałek, 9 listopada 2015

7. "Opal" - Jennifer L. Armentrout



Tytuł polski: Opal
Tytuł oryginalny: Opal
Autor: Jennifer L. Armentrout
Data wydania: 18 lutego 2015
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron:494
Kategoria: Romans, Fantastyka, Science Fiction, Paranormal Romance
Cykl: Lux (Tom 3)

Język: Polski
 
 
 
Moja ocena: 10/10
 
 
 *recenzja może zawierać spoilery poprzednich części*
 
"- Chociaż kocham brata, to nie odpowiada mi, że przebywa w twojej sypialni - Wyciągnął umięśnione ramię, palcami odgarnął mi z policzka kosmyk włosów i założył mi za ucho. Zadrżałam, a on się uśmiechnął. - Czuję potrzebę zaznaczenia terytorium.
- Zamknij się.
- Och uwielbiam kiedy się tak rządzisz. To seksowne.
- Jesteś nie do zniesienia."
 
"- Czy Daemon....też cię kocha?
Zamrugałam, gdy wróciłam do rzeczywistości
- Tak. Tak myślę.
- Powiedział ci to?
Może nie słowami...
- Nie powiedział tego słowami, ale myślę, że mnie kocha.
- Powinien ci to powiedzieć. Powinien to powtarzać każdego dnia"
 
Przed nami kolejny już, trzeci tom genialnej serii Lux. Co tu dużo mówić. Był tak samo świetny jak jego poprzednicy. Po dwóch częściach, wypełnionych podchodami głównych bohaterów, wreszcie są razem. I nie jest to wina połączenia, po tym gdy Daemon ją uleczył. Kat jednak nadal jest uparta i nie daje rozstawiać się po kątach, on zaś nie zmienia się (jak to autorki w takich sagach uwielbiają czynić) w pantoflarza bez własnego zdania. Jak wiadomo, ich związek był do przewidzenia, o to właśnie też chodziło i przyznam szczerze, że na początku miałam co do tego lekkie obawy. Bałam się, że będzie nudno, że skończy się wszechobecny sarkazm, dogadywanie i zaczepki, ale na szczęście się myliłam.
  
W tej części powraca znienawidzony przez Daemona - Blake, oraz brat bliźniak Luksjanina - Dawson, którego wcześniej wszyscy uważali za martwego. Ta część? To ciągłe kombinowanie. Gdy bohaterowie dowiadują się, że rząd wyłapuje i testuje hybrydy takie jak Katy, postanawiają pomóc Dawsonowi wydostać jego ukochaną Beth. Działają razem i wiedzą, że dzięki temu mają przewagę.
Daemon na początku nie chce pozwolić bratu udać się na samobójczą misję (bo jeśli zobaczycie listę wszystkich zabezpieczeń w tych budynkach to sądzę że nawet Chuck Norris miałby problem z dostaniem się do środka w jednym kawałku), Kat, podejmując decyzje za wszystkich, obiecuje, że pomogą mu ją wydostać.
Za to właśnie ją lubię. Nie jest samolubna. Nie jest głupia. Jest mądra, kreatywna i opiekuńcza. Nie jest typową dziewczyną z powieści. Nie myśli tylko o sobie. Nie chce żeby to inni zgrywali bohaterów, kiedy ona będzie ukrywać się za murem. Ta dziewczyna ma charakterek, choć muszę przyznać że czasami (ale tylko czasami), jej odzywki wobec Daemona mnie irytują, ale taki już ich urok. On i tak się tym nie przejmuje.
Polubiłam Dawsona. Jest zraniony nie tylko fizycznie. Wiele wycierpiał i nie jest już tą samą osobą co wcześniej. Kocha Bethany i gotowy jest sam zginąć byle tylko ją uratować (trochę jak jego brat i jego niewiasta). Lubię go za to, bo mimo że tyle przeszedł nadal się stara. Mógłby zamknąć się w sobie. Mógłby całe dnie przeleżeć w łóżku, albo bezmyślnie starać się dostać do środka strzeżonego ośrodka rządowego. Ale wraca do szkoły, planuje z innymi, trenuje, żyje. Podziwiam go, bo po lekturze kolejnych części (tak, czytałam je dwa razy) wiem jak go traktowano i naprawdę trudno uwierzyć, że nadal się trzyma.
Dee nadal obwinia Kat za śmierć ukochanego. Irracjonalnie bo doskonale wiemy, że nie przyczyniła się do jego śmierci.
Sama Dee? Mam do niej mieszane uczucia już od pierwszej części. Nie wiem. Po prostu jakoś mnie irytuje. Jest miła, jest siostrą Daemona. Troszczy się o Kat, ale ma coś takiego w sobie co sprawia, że za nią nie przepadam.
Blake, kolejna postać której nie znoszę. Wydawał mi się podejrzany już na samym początku, gdy się pojawił i nie myliłam się. A teraz powraca, i po wszystkim co zrobił nie odsuwa się w cień, ale potrzebuje pomocy Luksjan. Co z tego wyniknie? Nie powiem, ale znając jego tupet nie będziecie zaskoczeni.
Zdradzę, że powróci ktoś jeszcze. Nie powiem kto, ale gwarantuje, że gdy tylko dojdziecie do tego fragmentu Wam również zacznie pulsować żyłka na czole.
 
Jennifer Armentrout jak zwykle nie zawiodła i zdecydowanie utrzymuje się w czołówce moich ulubionych autorów (widzieliście, ile tak kobieta ma na koncie wydanych książek??).
Na sam koniec pozostawiam pytanie które już od dawna siedzi mi w głowie, gdy tylko widzę cokolwiek nawiązującego do serii: "Gdzie mogę znaleźć takiego Daemona?"
 
Moja ocena? 10/10
Czy polecam? Tak!
 

piątek, 6 listopada 2015

6. "Onyks" - Jennifer L. Armentrout



Tytuł polski: Onyks
Tytuł oryginalny: Onyx
Autor: Jennifer L. Armentrout
Data wydania: 17 września 2014
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 522
Kategoria: Romans, Fantastyka, Science Fiction, Paranormal Romance
Cykl: Lux (Tom 2)

Język: Polski
 
 
 
Moja ocena: 10/10
 
 
 *recenzja może zawierać spoilery z poprzedniej części"

" - Ciasteczko?
  - Jasne.
  - Chodź i weź. 
 Daemon umieścił połowę ciastka między tymi pełnymi, stworzonymi do pocałunków ustami. [...]   Daemon chwycił ciasteczko. W jego oczach był błysk, jakby właśnie wygrał jakąś bitwę.
- Czas minął, Kotek."
 
 
"Słowa to najpotężniejsze narzędzie. Proste i zazwyczaj niedoceniane. Potrafią leczyć. Potrafią niszczyć."
 
"- Nie przesunąłem tego krzesła, Kotek.
- Wiem.
- Zakładam, że nie podobała ci się jego pozycja.
- Stało ci na drodze.
- Rozumiem."
 
"- Nie sądziłam, że czytasz klasykę.
- Cóż preferuję książki z obrazkami i krótkimi zdaniami, ale czasami wychodzę poza schemat.
- Niech zgadnę, twoje ulubione obrazki to te, które może pokolorować?
- I nigdy nie wyjeżdżam poza kontury."
 
"Skromność jest dla świętych i nieudaczników. Ja nie jestem ani jednym, ani drugim."
 
Kolejna część mojej ulubionej serii absolutnie mnie nie zawiodła. Jennifer świetnie wykreowała zarówno bohaterów, jak i ich świat, i uniknęła efektu, który ciąży jak klątwa nad innymi cyklami książkowymi, a mianowicie, druga część była tak samo dobra (o ile nawet nie lepsza) jak pierwsza. Pozostają potyczki słowne głównych bohaterów, ale zmienia się jedno. Daemon otwarcie pragnie Katy. Chce żeby należała do niego. Już nie próbuje być wobec niej okrutny przy użyciu słów, nie zamierza jej ranić, nie mówi jej że nie jest nic warta. Przeciwnie. Pokazuje jak bardzo mu zależy. Tylko mamy jeden problem. Nie wiemy czy naprawdę zależy mu na Kat, czy to po prostu efekt uboczny ich połączenia. Daemon twierdzi, że to pierwsza wersja, Katy zaś wierzy w połączenie.
No i skubany nadal dźga ją długopisem.

"Departament Obrony przysłał swoich ludzi. Jeśli tylko dowiedzą się co potrafi Daemon i że jesteśmy połączeni, już jest po mnie. Podobnie jak i po nim. I jeszcze jest ten nowy chłopak w szkole, który ma własną tajemnicę. Wie co mi się przydarzyło i może pomóc, ale żeby to zrobić muszę okłamać Daemona i trzymać się od niego z daleka. Tak jakby to było w ogóle możliwe.
Ale wtedy wszystko się zmienia...
Widziałam kogoś kto nie powinien żyć. I muszę o tym powiedzieć Daemonowi, nawet jeśli wiem, że nie zaprzestanie poszukiwań, dopóki nie dotrze do prawdy. Co stało się z jego bratem? Kto go zdradził? I czego chce Departament Obrony od nich i ode mnie?
Nikt nie jest tym na kogo wygląda. I nie każdy wyjdzie żywy z pajęczyny kłamstw..."
Daemon całym sercem nienawidzi Blake'a. Bawiły mnie momenty gdy przekręcał jego imię jak tylko się dało, Bart, Bruce, Brian, Buff. Nigdy wprost nie nazwał go po imieniu. No i był zazdrosny o Kat (choć nigdy otwarcie tego nie przyznał). Perypetie Daemona "zaznaczającego swoje terytorium" potrafiły bawić do łez. Choć przykro się robiło, gdy Kat otwarcie pokazywała, że ufa nieznajomemu, czasem bardziej niż Daemonowi, na przykład wtedy, gdy to właśnie Black chciał pomóc jej w opanowaniu jej umiejętności. Ona wolała, żeby robił to ktoś taki jak ona, który sam nauczył się wszystkiego, nie ktoś kto się z tym urodził. Dlatego żeby kontynuować treningi okłamuje Daemona, bo wie, że inaczej ten dobierze się do Blake'a i poważnie go uszkodzi..
W tym tomie umiera pewien bohater, którego naprawdę bardzo lubiłam (rola bardziej epizodyczna, że tak to ujmę, ale nadal). Umiera chcąc pomóc Kat. To był chyba najsmutniejszy fragment całej książki.

Cały tom kręci się głównie między Daemonem próbującym udowodnić swoje uczucia Kat, a jej przemianą i nauką panowania nad jej umiejętnościami. Nie robi tego jednak z kaprysu. Nie robi na złość Luksjaninowi dlatego, że chce się zemścić za to jak traktował ją wcześniej. Po prostu chce móc stanąć przy nim i potrafić sama się obronić. Chce być z nim równa, nie chce być jego ciężarem (tu mamy również dowód na to, jak bardzo Kat brała do siebie wszystko, co Daemon mówił w pierwszej części, mimo, że wtedy wydawała się to olewać).

Książka kończy się pewnym zwrotem akcji. Nie powiem jednak co się dzieje, bo to odkryć będziecie musieli sami, czytając.

Moja ocena? 10/10. Zdecydowanie.

Trailer książki, z modelami z okładki: https://www.youtube.com/watch?v=ylY0ZDIAFcA
 
  
 

wtorek, 3 listopada 2015

5. "Collide" - Gail McHugh



Tytuł polski: Collide
Tytuł oryginalny: Collide
Autor: Gail McHugh
Data wydania: 17 czerwca 2015
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 368
Kategoria: Romans
Cykl: Collide (Tom 1)

Język: Polski
 
 
 
 
Moja ocena: 7/10
 
 
"Czasami niewłaściwe rzeczy prowadzą nas do właściwych ludzi."
 
"Nigdy nie czułem się jednocześnie tak wstrząśnięty i tak zakochany. Gdybyś mi powiedziała w dniu, kiedy się poznaliśmy, że złamiesz mi serce i że mina dni, miesiące, nawet lata, a ból nie przeminie, i tak bym się w tobie zakochał." 
 
Autorka sięgnęła w tej powieści po popularny w ostatnim czasie motyw trójkąta miłosnego. Oboje są młodzi, przystojni i bogaci ale różnią się. Gavin jest zraniony, Dillon jest potworem. Wybór powinien wydawać się zatem prosty nie sądzicie? Niestety nie jest.
Powieść jest typową kobiecą lekturą. Emocje, problemy, przeszłość, toksyczna miłość.
Może nie powaliła mnie na kolana, ale czyta się naprawdę dobrze.
 
Książka opowiada historię Emily, która po śmierci matki przeprowadza się ze swoim chłopakiem Dillonem do Nowego Jorku, żeby rozpocząć nowe życie. Serce nakazuje jej trzymać się jego, bo przecież to on, nie kto inny pomagał jej w najcięższych chwilach. Był jej wsparciem, finansowym i emocjonalnym, więc jak mogłaby teraz w niego zwątpić? Mimo, że Dillon się zmienia?
Nie miała żadnych wątpliwości do dnia, kiedy poznała Gavina. Przystojnego playboya (typowo), który od razu zawrócił jej w głowie. Od tego momentu jest rozdarta, między lojalnością wobec Dillona (bo przecież tyle mu zawdzięcza), a głosem serca, które bije jak szalone gdy tylko Gavin jest w zasięgu wzroku.
Z czasem jest jej coraz trudniej, gdy zdaje sobie sprawę, że Dillon nie jest tym samym troskliwym facetem, którym był wcześniej. Zaczyna ukazywać jej swoją ciemną stronę.
Zatem zastanawiamy się po raz kolejny. Mając Gavina na wyciągnięcie ręki, który traktuje ją tak, jak każda dziewczyna chciałaby być traktowana. Gavina który jest dla niej dobry, dba o nią i zależy jej na niej, a z drugiej strony Dillona który przestaje ją szanować, rozkazuje jej, jest chorobliwie zazdrosny, a w końcu ucieka się nawet do uderzenia Emily, powinna od razu wiedzieć kogo wybrać.
Jednak, gdyby to było takie proste nie byłoby książki (a nawet dwóch).
Emily jest taką postacią książkową za którą nie przepadam. Nie wiem, denerwuje mnie trochę swoją naiwnością, niezdecydowaniem, dziecinnością. Dodatkowo pozwala Dillonowi sobą pomiatać.
Dillon? Kutas, nie chce nawet za bardzo się o nim rozpisywać bo nie znoszę gościa, ale o to właśnie chodziło autorce.
Gavin? Ma dobry charakter, ale autorka zabiła jego charyzmę tym, że już przy pierwszym spotkaniu z Emily zrobiła z niego przysłowiowego "pantofla". Ona każe, on robi. Pewnie by skoczył z mostu gdyby go poprosiła. Nuda. 
Wszystko szło ku dobrej drodze (czyt. kopnięcia Dillona w dupsko i wywalenia za drzwi), gdy nagle w mieszkaniu (przepraszam, penthousie) Gavina, Emily wpada na jego byłą. Typowe nie? Byłoby ciekawie gdyby nie fakt, że dziecinna Emily wyleciała z budynku jak z procy i przez długi czas nie pozwalała mu niczego wyjaśnić. Wolała przekreślić miłość Gavina i wybrać Dillona tylko dlatego, że nie pozwoliła mu powiedzieć jak było naprawdę.
Nie wiem. Mam mieszane uczucia.

Generalnie tak. Czy polecam książkę? Tak. Mimo mankamentów jest fajna i nadaje się do przeczytania podczas nudnego wieczoru. Nie ma co oczekiwać cudów, głębi w powieści, bo ich nie ma, ale jest fajna, mimo wszystko.
Nie jest to książka do której wrócę kiedyś ponownie, nie przeczytam jej znowu, ale nie żałuje że po nią sięgnęłam.
Moja ocena? Takie 7/10, ani mocne, ani słabe, zwykłe 7/10
  

niedziela, 1 listopada 2015

4. "Utrata" - Rachel Van Dyken



Tytuł polski: Utrata
Tytuł oryginalny: Ruin
Autor: Rachel Van Dyken
Data wydania: 4 lutego 2015
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 304
Kategoria: Romans, New Adult
Cykl: Zatraceni (Tom 1)

Język: Polski
 
 
 
Moja ocena:9/10
 
 
 
 "Czasami musisz przejść przez piekło, aby znaleźć swoje niebo."
 
"Nie poddawaj się. Czasami myślimy, że Bóg napisał koniec, a tak naprawdę to dopiero początek."
 
"To, że potrzebujesz pomocy, żeby poradzić sobie z problemami, nie czyni cię słabszą. Naprawdę słabi są ci, którzy nie potrafią przyznać, że potrzebują pomocy. Ludzie, którzy nie potrafią przyznać, że nie poradzą sobie sami. To oni są słabi. Prosząc o pomoc i przyjmując ją, przyznałaś się do swojej słabości, a przez to pokazałaś, jak jesteś silna. Ludzie słabi myślą, że pozjadali wszystkie rozumy, i afiszują się ze swoją mądrością." 
 
 
Zacznijmy od tego, że już od dawna, czyli chyba od czasów " Gwiazd naszych wina", nie wylałam tylu łez czytając książkę. Możliwe, że wpływ miała też na mnie godzina czytania (bo kluczowe momenty pochłaniałam nad ranem), po prostu nie umiałam się oderwać. Powtarzałam sobie "jeszcze jeden rozdział", "no jeszcze jeden rozdział, reszta jutro". Taaaa. Wyszło jak zwykle, czyli na zarwanej nocy, ale czy żałuje? Absolutnie nie. Książka była naprawdę piękna. Jedną gwiazdkę odjęłam za dwie kwestię, ale o nich zaraz.

Kiersten myśli, że bez dawki antydepresantów nie przetrwa kolejnego dnia, przez wydarzenia z przeszłości. Przy pomocy wuja wyrywa się z małego miasteczka i idzie na studia. Pierwszego dnia (a jakże) przypadkiem wpada na Wesa (ma ośmiopak, liczyła!). Gdy widzi zagubioną i zamkniętą w sobie Kiersten postanawia pomóc jej się odnaleźć, właściwie to również jego obowiązek, bo już na samym początku dowiadujemy się, że jest opiekunem jej roku.
Kiersten uważa smutek za bezpieczne uczucie. "Gdy poznaje Westona, wydaje się, że dzięki niemu wyjdzie z ciemności na słońce. Ale nie wie, że czas nie jest jej sprzymierzeńcem. Choć Wes sądzi, że potrafi ją ocalić, to dając jej wszystko, jednocześnie wszystko zniszczył. Próbował ją ostrzec, ale jak można przygotować się na coś takiego? Czasami musisz się śmiać, by nie wybuchnąć płaczem. A czasami, gdy myślisz, że to już koniec – to jest dopiero początek…", tak głosi fragment oficjalnego opisu. Weston jest naprawdę świetnym facetem. Autorka odchodzi tu od schematu, dupka i playboya zaliczającego co noc inną dziewczynę, który nagle postanawia zmienić swoje życie. Wes wie, że potrafi pomóc dziewczynie, ale zarazem boi się, że to co ma nastąpić zrani ją jeszcze bardziej, niż to co już przeżyła. Dlatego nie chce za bardzo się do niej zbliżać i nie chce wykraczać poza strefę przyjaciół, bo inaczej jest stracić przyjaciela, a inaczej ukochaną osobę. To dzięki niemu Kiersten nareszcie sobie wybaczyła, i osiągnęła to, o co walczyła z terapeutami. Spokój.
 
Byłoby pięknie, gdyby książka właśnie tak się skończyła. Ale nie skończyła. Nie zaspoileruje mówiąc, że Wes umiera. Mówi to już na samym początku. Właściwie cały czas, w rozdziałach pisanych z jego perspektywy (czyli naprzemiennie) wspomina o tym, że nie pozostało mu wiele czasu. Przestał o siebie walczyć. Pogodził się z losem i sam na sobie postawił krzyżyk.
Czytając płakałam naprawdę wiele. Szczególnie czytając słowa Westona. Wszystko co mówił było tak głębokie, tak piękne, a zarazem smutne że po prostu inaczej nie można było. Gabe, kuzyn współlokatorki Kiersten, a zarazem jej najlepszy przyjaciel powiedział coś ważnego - "Są ludzie, którzy bardziej zasługują na to (...). To najbardziej mnie wkurza. Dlaczego Bóg pozwala żeby ludzie tacy jak ty...? Ludzie którzy mają przed sobą piękną przyszłość... Dlaczego ktoś taki jak ty dowiaduje się (...), podczas gdy seryjni mordercy żyją sobie w więzieniach i za darmo oglądają HBO? Nie rozumiem".
Ja też nie rozumiem, ale takie właśnie jest życie, a ta książka doskonale je ukazuje. Przedstawia nam dosadnie fakt, że bez względu na wiek, plany, czy pieniądze (bo ojciec Wesa jest naprawdę niezwykle bogaty i stać go na eksperymentalne leki dla syna). Nic nie przechytrzy czasu. Jeśli ktoś z Was pamięta "Opowieść o trzech braciach", która występuje w Harrym Potterze jako bajka, to właśnie z tym mi się skojarzyła. Nie ma kamienia który by go wskrzesił. Nie ma peleryny która uchroniłaby go przed śmiercią do momentu, aż sam byłby gotowy odejść.

Może przejdę do minusów o których wcześniej wspomniałam.
1. Akcja między bohaterami moim zdaniem rozwijała się za szybko, biorąc pod uwagę, że Kiersten nigdy wcześniej nawet nie była na randce. Nie, nie jest to ogromny minus, bo nie dzieje się to AŻ TAK szybko. Po prostu odrobinę mnie to raziło. Mało realistycznie.
2. Za dużo wylanych łez, aż nie mogłam zasnąć :/

Podsumowując. Książka była naprawdę piękna i nie wiem czy nie podobała mi się nawet bardziej niż przytoczony na początku John Green i jego "Gwiazd naszych wina". Mimo, że moja recenzja może ukazywać książkę jako pesymistyczną, zdecydowanie taka nie jest. Nie bójcie się po nią sięgnąć.
Czy polecam? Tak. Bardzo. 
Czy żałuje, że tak długo odkładałam tę książkę zanim ją przeczytałam? Tak. Bardzo.
Jestem niemal pewna, że spodoba się każdemu, kto lubi książki z kategorii new adult.