sobota, 13 sierpnia 2016

36. "Harry Potter i Przeklęte Dziecko" - J.K Rowling, Jack Thorne, John Tiffany




Tytuł polski: Harry Potter i Przeklęte Dziecko
Tytuł oryginalny: Harry Potter i Przeklęte Dziecko
Autorzy: J.K Rowling, Jack Thorne, John Tiffany
Data wydania: 22 października 2016
Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 320
Kategoria: fantastyka


Język: Polski





Moja ocena: 7,5/10



Zapewne nie jestem jedyną, która ostrzyła sobie zęby na tę pozycję, odkąd tylko ogłoszono, że powstanie. Na początku jednak byłam sceptyczna i nie chciałam jej czytać nie chcąc "zniszczyć" sobie tego świata, który miałam już w głowie, szczególnie, że aktorzy teatralni krótko mówiąc nie pasowali do moich wyobrażeń, mówcie co chcecie, ale Hermiona została fatalnie dobrana, takie jest moje zdanie. Właśnie dlatego, czytając wyobrażałam sobie aktorów, ze sceny z Insygni Śmierci, ze sceny na peronie kilkanaście lat później.

Zacznijmy od tego czym jest ta książka i o co z nią chodzi. Mamy historię, która zaczyna się 19 lat później, po bitwie o Hogwart. Harry, Ron, Hermiona, Draco i ich dzieci, są głównymi bohaterami sztuki, do której scenariusz (bo to nie książka a prawdziwy scenariusz) znajdziecie właśnie tam. Nie spodziewajcie się szczegółowych opisów tego co dzieje się wokół, od tego jest przedstawienie, aby pokazać to nam na scenie, nie papierze. Mamy za to wszystkie dialogi i szczegółowe oznaczenie, kto, co mówi.
Co do samej historii, to skupia się ona wokół Albusa (syna Harrego) i Scorpiusa (syna Draco), którzy zostają najlepszymi przyjaciółmi, nie są oni wbrew pozorom najpopularniejszymi uczniami. Albus po przydzieleniu do domu jest wyśmiewany. Nie ma on talentów swojego ojca, a oczekuje się po nim zbyt wiele. Scorpius zaś, według plotek, podejrzewany jest o bycie synem samego Voldemorta, jako, że rzekomo Draco nie mógł mieć dzieci.
Albus jest przytłoczony rodzinnym dziedzictwem, przez to podejmuje wiele lekkomyślnych decyzji, które mają wpływ na wszystkich.
Harry ponownie zaczyna mieć sny związane z Voldemortem. Nie wie również, jakim rodzicem powinien być, skoro sam, nigdy ich nie miał.
Zło znowu próbuje wrócić do świata, żeby doszczętnie go zniszczyć. Tym razem, to nie Harry stawi mu czoła.

Cieszę się, że poznaliśmy dalsze losy wielu bohaterów, wiemy kim została Hermiona, Ron, Harry czy Profesor McGonagall. Powrócą (choć na chwilę) nasze ulubione postacie, Hagrid, Cedric czy Snape (tak, dobrze czytacie). Mam wrażenie, że dzięki tym scenom (teraźniejszym czy nie) udało się autorom zamknąć historię w taki sposób na jaki zasłużyła.
Harry Potter to nie byle jaka seria. Sprzedaje się na świecie równie dobrze jak Biblia, a fanów - Potterhead - z każdym dniem przybywa. 
Może, właśnie teraz, historia Harrego się skończyła, ale wiem, że ja, i nie tylko ja, powrócę do niej w przyszłości. Do historii, w której więzi ludzkie są ważniejsze od dóbr materialnych, do historii, którą możemy czytać wiele razy i za każdym razem, znajdziemy w niej coś nowego.

Jeśli jesteście fanami serii, przeczytajcie również scenariusz. Nie jest idealny, pomysły nie są idealne, ale to świetny sposób na pożegnanie się z nowymi przygodami Harrego, bo jak powiedziała J.K Rowling, nowych historii o Harrym już nie będzie.

Moja ocena to zasłużone 7,5/10

piątek, 5 sierpnia 2016

35. "Dwór cierni i róż" - Sarah J. Maas




Tytuł polski: Dwór cierni i róż
Tytuł oryginalny: A Court Of Thorns And Roses
Autor: Sarah J. Maas
Data wydania: 27 kwietnia 2016
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 524
Kategoria: fantastyka, young adult, science fiction, paranormal romance
Cykl: A Court Of Thorns And Roses (Tom 1)


Język: Polski
 


Moja ocena: 10/10



"Nie wstydź się nawet przez chwilę robienia tego, co przynosi ci radość"

"Dwór cierni i róż", a właściwie "A Court Of Thorns And Roses" bo właśnie po angielsku czytałam tę książkę, był moim pierwszym podejściem do tak zachwalanej Sarah J. Maas. Na każdej książkowej grupie wychwalano tę książkę pod niebiosa, a ponieważ mój Instagram już od dawna był pełen tej okładki, postanowiłam zamówić od razu oba dostępne tomy. 
Zdecydowanie się nie zawiodłam. Wstęp wydawać się może przydługi, ale uwierzcie mi, warto, bo gdy akcja już się rozkręci, poświęcicie sen dla dokończenia tej pozycji w trybie natychmiastowym.

Zacznijmy jednak od początku. Główną bohaterką jest Feyre, dziewiętnastolatka, która z głodu i biedy jest zmuszona polować w pobliskim lesie (tak wiem, zawiewa Katniss Everdeen, ale to jedyne, co je łączy), po to, aby utrzymać siebie, ojca i dwie starsze siostry. Ponieważ zima daje co raz bardziej w kość Feyre zapuszcza się ona co raz dalej, aż do muru który oddziela świat ludzi od świata Faerie. Zabija wilka, który czaił się wśród drzew, nie wiedząc, że wilk był tak naprawdę zmiennokształtnym Faerie. Niedługo później, w drzwiach jej chaty staje bestia, dając jej wybór, albo będą walczyć (a na zwycięstwo Feyre nie ma szans) lub uda się ona z nim, do jego świata, tuż za murem.
Feyre wybrała, zostawiając rodzinę, aby teraz zamieszkać na dworze Tamlina, musi przezwyciężyć wpajaną ludziom nienawiść do Faerie i przeżyć, ale nie jest jej łatwo.

Zdecydowanie zauważyłam tu podobieństwo do znanej wszystkim pięknej i bestii. Tamlin, Faerie który cały czas ma na twarzy maskę i potrafi się zmieniać w bestię, Piękna - czyli Feyre, która zamieszkała u bestii.
Obserwujemy jak się zmienia, jak nadal, mimo braku możliwości chce dbać o rodzinę (bo jej siostry mimo, że starsze, to kompletnie nie potrafiły sobie poradzić same, generalnie nie polubiłam ich), widzimy przeciwieństwa losu, heroizm no i niespodziewaną miłość. Feyre jest odważna, ma cięty język i jest gotowa zrobić wszystko dla tych których kocha.
Poznacie tu mnóstwo bohaterów ale nie dajcie się zwieźć, na 524 stronach Sarah dała nam mnóstwo akcji i ani chwili na wzięcie głębokiego oddechu.
Zdecydowanie dopisuje tę książkę do listy najlepszych jakie czytałam w tym roku, i do listy najlepszych które czytałam kiedykolwiek.

Jeśli lubicie fantastykę, nietypowe historie, magie, i bohaterów tak żywych, że macie wrażenie, że stoicie obok nich, to ta książka jest właśnie dla Was.

Podsumowując, daje jej zasłużone 10/10, i zdecydowanie ją polecam.

niedziela, 3 lipca 2016

34. "Arktyczny dotyk" Jennifer Armentrout




Tytuł polski: Arktyczny dotyk
Tytuł oryginalny: Stone Cold Touch
Autor: Jennifer L. Armentrout
Data wydania: 8 czerwca 2016
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 556
Kategoria: fantastyka, young adult, science fiction, paranormal romance
Cykl: Dark Elements (Tom 2)


Język: Polski
 


Moja ocena: 10/10




„Miłość to dziwny twór, każdy jej pragnie, każdy chce ją zdobyć i zrozumieć tylko po to, by później odkryć, że była jedynie namiastką prawdziwego uczucia.”

Jennifer zdecydowanie znajduje się w czołówce moich ulubionych autorów. Ten tom pochłonęłam bardzo szybko, przerywając czytanie jedynie wtedy kiedy to było konieczne. Miałam wrażenie, że każda kolejna strona była lepsza od poprzedniej.

Jak wiemy w poprzedniej części, Roth zniknął. Layla skupia się na zakazanym owocu - Zaynie, w międzyczasie nadal tęskniąc za demonem. Jej klan wcześniej traktujący ją jak członka rodziny, nagle zaczyna skrywać przed nią tajemnice.
Moce Layli zmieniają się i zakazany owoc nie jest już do końca taki zakazany. Wokół niej zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Roth wraca (co było do przewidzenia) niosąc wieści, gdy na ziemi rozpoczyna się piekło, gdzie nikt nie jest bezpieczny (i nie, to nie jego wina).

Trójkąt miłosny bardzo mi się podobał. Lekko ciepła klucha - Zayn, kontra książę piekła Roth i choć w tym pierwszym podkochuje się od dawna, to ten drugi nie potrafi wyjść jej z głowy. Przepychanki słowne i rzucanie sobie nawzajem kłód pod nogi to główna strategia chłopaków, jest co czytać, z czego się śmiać no i w kim wybierać.

Abbot, przyszywany ojciec Layli zaczyna obwiniać ją o rzeczy z którymi nie miała nic wspólnego, za każdym razem jest gorzej, nie sądziłam, że będzie w stanie posunąć się tak daleko.

Ukrywanie prawdy również staje się co raz trudniejsze, nie łatwo przecież udawać kogoś kim się nie jest, a wydarzenia wokół niej jej tego nie ułatwiają.

Jennifer Armentrout ma to do siebie, że nie potrafi dać czytelnikowi ani chwili wytchnienia, gdy akcja goni akcję, gdy jeden czarny charakter okazuje się być gorszy od poprzedniego. Każda strona wypełniona była świetnymi dialogami, bardzo dobrze opisaną rzeczywistością i jeszcze lepszymi bohaterami. Z każdą przeczytaną książką stawiam Jenn poprzeczkę zawsze o stopień wyżej, a ona nadal potrafi go przeskoczyć.
A jakie było zakończenie tej książki? Takie, że siedziałam dosłownie z otwartą buzią, o trzeciej nad ranem zastanawiając się, co się właśnie wydarzyło, analizując wszystko co przeczytałam, żeby przypomnieć sobie, czy przypadkiem nie pominęłam jakiejś wskazówki, która mogła okazać się kluczowa do rozwiązania zagadki.
Jedno jest pewne, po przeczytaniu, jedyne o czym myślę, to to, kiedy dostanę w swoje ręce kolejną część, bo nadal mało mi Rotha, Layli, a nawet Zayna.

Czy polecam? TAK
Moja ocena? 10/10!

piątek, 24 czerwca 2016

33. "Korona" - Kiera Cass




Tytuł polski: Korona
Tytuł oryginalny: The Crown
Autor: Kiera Cass
Data wydania: 18 maja 2016
Wydawnictwo: Jaguar
Liczba stron: 304
Kategoria: young adult, romans
Cykl: Rywalki (Tom 5)


Język: Polski





Moja ocena: 5/10


"Ale prawda jest taka, że miłość jest równie przypadkowa, jak i zaplanowana, równie piękna, jak i katastrofalna."

"- To mlecz - powiedziałam.
(...)
- Wiem. Jedni zobaczą w tym chwast, inni piękny kwiat. Kwestia perspektywy."


Długo czekałam na ten tom, gdy tylko autorka podała datę premiery, od razu zaczęłam odliczać dni, mimo że Eadlyn nie spodobała mi się jako postać w poprzedniej części, chciałam dać jej szansę, no i oczywiście kibicowałam swojemu kandydatowi, licząc, że to właśnie jego wybierze. W końcu to takie książkowe reality show.

No właśnie.
Moim zdaniem autorka powinna była zaprzestać na pierwszych trzech tomach, bo dodatkowe dwa, o losie córki zwyciężczyni były zupełnie niepotrzebne.
Zacznę od nawiązań do poprzednich tomów.
Oprócz Eadlyn i jej rodzeństwa widzimy również jej rodziców, czyli Maxona i jego wybrankę (bez spoilerów dla pierwszych trzech tomów).
Całkowicie rozumiem to, że długo czekaliśmy wtedy na wybór zwyciężczyni, i rozumiem również, że Maxon i pani X się kochają, ale robienie z nich takiej słodko-pierdzącej pary było po prostu nudne. Jedynie głaskanie po głowach i wyznawanie miłości. 
To nie są te osoby, które polubiłam na początku, ani Maxon nie był taki, ani pani X nie była taka.
Trzy razy nie. To mi zupełnie popsuło moje wyobrażenie o nich które miałam wcześniej.

Kontynuując. Brak akcji.
ZUPEŁNY BRAK AKCJI.
Po "Jedynej" oczekiwałam czegokolwiek, ludu nacierającego na pałac, może jakiejś zdrady, śmierci, no czegokolwiek.
Mamy jedynie chorobę, krótkotrwałą oczywiście, z której robiono niewiadomo co.

Eadlyn, tak jak przypuszczałam, poprawiła trochę swój charakter, ale moje pytanie brzmi.
Skąd ona wzięła pomysł, żeby wybrać tego, kogo wybrała? Skąd ta nagła miłość aż po grób, gdzie wcześniej ledwo ze sobą rozmawiali? Naprawdę?
Okej, zrozumiałam jej tłumaczenie faktu, dlaczego nie wybrała mojego faworyta, to było naprawdę wspaniałomyślne dla niego, i zupełnie nie samolubne dla niej, rozumiem, ale wybór który dokonała? Z kosmosu.
Oczywiście to był zwrot akcji bo miała wybrać kogoś innego, i ten nasz ktoś, gdy zauważył co się święci tak po prostu zerwał zaręczyny i mówi "kochasz jego, bądź z nim" no realistycznie.

Generalnie nie ma co się rozpisywać, nie da się po prostu.
Brak akcji, brak dobrych zwrotu akcji, brak czegokolwiek.
Szkoda, że nie zakończyłam mojej przygody z książką na trzecim tomie.

Moja ocena: 5/10
Czy polecam? Raczej nie, chyba, że macie ogromny niedosyt po poprzednich częściach.

wtorek, 21 czerwca 2016

32. "Czysty Ogień" - Karolina Andrzejak





Tytuł: Czysty Ogień
Autor: Karolina Andrzejak
Data wydania: 18 maja 2016
Wydawnictwo: Oficyna wydawnicza RW2010
Liczba stron: 364
Kategoria: fantastyka, young adult, science fiction, paranormal 


Język: Polski







Moja ocena: 7,5/10



Czysty ogień, to jednocześnie pierwszy tom - "Castus Ignis I Nawiedzający Sny" oraz kontynuacja czyli właśnie "Czysty Ogień".

Obie książki mogłam przeczytać dzięki uprzejmości autorki Karoliny Andrzejak i powiem Wam szczerze, że mimo faktu, że naprawdę rzadko czytam książki polskich autorów, ta mnie nie zawiodła.

Tematyka aniołów, upadłych aniołów i demonów to chyba mój ulubiony rodzaj fantastyki.
Jeśli czytaliście pierwszy tom (lub chociażby moją recenzję) wiecie czego się spodziewać. Autorka, mimo długiej przerwy między pierwszym, a drugim tomem trzyma poziom.
W tym mamy nawet więcej akcji niż w poprzednim, bo to tu, dowiadujemy się co czeka Anię, Adama no i mojego ulubieńca, Janusza.

Podrzucę oficjalny opis książki:
"Anna Markowska przeżyła rodzinną tragedię. Mimo rozpaczliwej tęsknoty za najbliższymi walczy o odzyskanie życiowej równowagi. Niestety wszystko wskazuje na to, że czas radości i spokoju minął bezpowrotnie... Za sprawą chłopaka ze snu Ania trafi w sam środek gry, w której stawką będzie jej obdarzona niebywałą mocą dusza. Dziewczyna będzie musiała wybrać między dobrem a złem, między miłością a ocaleniem świata ludzi. Czy podejmie właściwą decyzję? Po stronie tej z pozoru zwyczajnej młodej kobiety staną anielscy wojownicy oraz niezwykły święty, który w przeszłości był ochroniarzem. Jej przeciwnikami będą najgorsi, najokrutniejsi z upadłych oraz człowieku, któremu Ania odda serce. Walka rozegra się na granicy jawy i snu. Koszmar okaże się cudem, a sprzymierzeńcy staną się zdrajcami. "Czysty ogień" to historia, w której granice między dobrem a złem nigdy nie były tak cienkie, a nienawiść tak słodka, zaś miłość tak niebezpieczna."

Zupełnie nie spodziewałam się tego, że autorka tak właśnie rozwinie sytuację. Sądziłam, że skończy się jako happily ever after z typowym i zapewne obstawianym przez nas wszystkich wybrankiem, a tu proszę. Będzie więcej rycerzy w lśniących zbrojach. Dodatkowo zupełnie nie spodziewacie się kogo wybierze i jaki to będzie miało wpływ na jej życie, bo to nie będzie po prostu "chce ciebie" i tyle. O nie. Czeka nas dużo, dużo więcej. Choć minus dla autorki za powtórkę z poprzedniego tomu, a mianowicie, zbyt szybkie rozwijanie romantycznych wątków, mało realnie niestety, co może trochę kłuć w oczy.

Generalnie bardzo fajnie, że w jednym tomie mamy od razu dwie części (w każdym razie w formie ebooka, bo papierowa wersja jeszcze nie jest dostępna).

Jeśli szukacie czegoś co jest połączeniem "Szeptem" i "Angelfall" z dużą dawką akcji, podróżowaniem po świecie i trójkątem romantycznym z seksownymi bohaterami, to jest to właśnie to.

Moja ocena? 7,5/10

Czy polecam? Tak

sobota, 18 czerwca 2016

31. "Szklany Miecz" - Victoria Aveyard




Tytuł polski: Szklany Miecz
Tytuł oryginalny: Glass Sword
Autor: Victoria Aveyard
Data wydania: 17 lutego 2016
Wydawnictwo: Moondrive
Liczba stron: 560
Kategoria: fantastyka, young adult, science fiction, paranormal
Cykl: Czerwona Królowa (Tom 2)

Język: Polski





Moja ocena: 6/10




"Muszę zamrozić serce dla tej jednej osoby, która uparła się rozpalać w nim ogień"

"Nawet jeśli jestem mieczem, to nie zostałam zrobiona ze stali, ale ze szkła, i czuję, że powoli zaczynam pękać"


Po zaskakującym zakończeniu poprzedniego tomu pokładałam duże nadzieje w "Szklanym Mieczu". Niestety, ale ten tom podobał mi się zdecydowanie mniej, niż pierwszy.

Opis książki również wydawał mi się ciekawy. Głównym wrogiem Mare okazuje się być nowy król Norty. Ktoś, kto zdradził ją na końcu "Czerwonej Królowej" i powiem Wam szczerze, że od początku podejrzewałam tę osobę o to, że nie jest tym za kogo się podaje, ale niestety, Mare okazała się być bardzo naiwna. Irytowało mnie to w niej już w poprzednim tomie, bo była bardzo ufna i nie ostrożna. W szklanym mieczu zmienia się, i tu muszę przyznać, że zmienia się na niekorzyść. Stała się egoistyczna, dbająca tylko o siebie i swoją misję. Brak było mi tu heroizmu innych książkowych postaci, które przekładały dobro ogółu nad swoje. Mare od początku przedstawiała się jako hiper-ważną postać, którą należy chronić za wszelką cenę.
Akcja książki toczy się wokół szukania przez Mare i jej ekipę "Nowych" czyli czerwonych i srebrnych jednocześnie. Udało jej się zdobyć listę (którą oczywiście zdążyła podzielić się wcześniej ze złą stroną, ot ta naiwność), dzięki której wie gdzie, szukać kogo. W międzyczasie szkoli ich, ukrywając się na tak zwanej "Polanie" z dala od króla i innych którzy mogliby jej zaszkodzić.

Bardzo podobały mi się postacie nowych, zarówno oni sami, jak i ich moce. Zdecydowanie zapominało się wtedy o Mare i jej humorkach, i skupiało na fajnych postaciach "Nowych". Najbardziej polubiłam chyba "Babcie", staruszkę, która była zmiennokształtną, i to dzięki niej, wiele misji można było zaliczyć do udanych.
Cal pozostał starym dobrym Calem, mimo wszystko, że nadal był zapatrzony w Mare jak obrazek.
Killorn to Killorn, nie trzeba mówić wiele, jeśli czytaliście już "Czerwoną Królową", jest dokładnie taki sam.
Rodzina głównej bohaterki pojawia się tu rzadko, dlatego, nawet nie ma co jej oceniać.

Jedna postać powstanie z martwych, co nie było dla mnie wielkim zaskoczeniem, bo czułam, już wtedy gdy ogłosili jej śmierć, że żyje. Nie pomyliłam się.
Co w sumie jest trochę niekorzystne dla książki. Zdecydowanie za dużo rzeczy potrafiłam przewidzieć i rzadko kiedy się myliłam.
Szkoda.

W tym tomie znajdziemy bardzo dużo akcji. Cały czas coś się dzieje, przeskakujemy z jednego miejsca akcji na drugie. Za to daje ogromny plus, bo nie lubię, gdy w książce prawie nic się nie dzieje.
ALE
Mimo ogromnej ilości akcji, trochę mi się dłużyła. Nie wiem czy to przez Mare, czy coś innego było tego powodem. Nie mogłam się doczekać, aż ją skończę. Mimo to, czekam na kolejne dwa tomy, bo liczę na to, że będzie lepiej. Nie raz drugi tom okazywał się być słaby (patrz, drugi tom "Rywalek" Kiery Cass), a później robiło się dużo lepiej. Właśnie taką mam nadzieje.

Podsumowując powiem, że mimo słabszego tomu, nadal go polecam. Może i jest to typowa dystopia młodzieżowa, której pełno na rynku. Ma ona jednak to coś, i dla tego "coś" warto spróbować.

Moja ocena? 6/10
Czy polecam? Warto spróbować.


poniedziałek, 13 czerwca 2016

30. "Castus Ignis i Nawiedzający Sny" - Karolina Andrzejak





Tytuł: Castus Ignis i Nawiedzający Sny
Autor: Karolina Andrzejak
Data wydania: luty 2011
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Liczba stron: 302
Kategoria: fantastyka, young adult, science fiction, paranormal 

Język: Polski





Moja ocena: 7/10



"Koniec świata nie miał być buntem natury. To nie miała być wielka nawałnica ani gigantyczne trzęsienie ziemi. Koniec świata to koniec reguł nim rządzących. Nie czujecie tego? Nie widzicie, że zło kiedyś tak wyraźne, tak łatwo usprawiedliwić? Nie widzicie, że u podstaw każdego dobrego uczynku czają się złe pobudki? Nie widzicie braku granic? Zagubienia?"


Z reguły nie czytam polskich autorów. No w każdym razie robię to rzadko, zazwyczaj dlatego, że nie znajduje nic ciekawego.
Tym razem jednak dałam szansę książce, o której nigdy wcześniej nie słyszałam. Na początku nawet nie potrafiłam zapamiętać całej nazwy.
Teraz już pamiętam, i bardzo się cieszę, z tego, że ją przeczytałam.

Jednak od początku.
Książka opowiada nam historię Ani, zwykłej dziewczyny, która straciła rodzinę w pożarze, a sama mieszka z babcią, za którą nie przepada. Okazuje się, że Ania nie jest jednak taka zwykła, bo ma w sobie ogień, i to nie byle jaki. W dodatku poszukiwana jest przez sektę, która służy pewnemu aniołowi, któremu ten ogień wcześniej odebrano, a teraz chcę go odzyskać.
Sekta od lat szuka "Zapałki", po to, aby ją zabić, a ogień zwrócić aniołowi Natanielowi.

Upadłe anioły, demony, mój klimat. Uwielbiam ten rodzaj fantastyki. Zanim jednak przejdę do tego, co w książce mi się podobało, wymienię kilka minusów.
Książka pisana jest z dwóch perspektyw. Później nawet z trzech. Głównie jednak czytamy co myśli Ania, a później Adam, jeden z najlepszych "Widzących" i nawiedzający sny z sekty. Uwielbiam, gdy książka pisana jest z kilku perspektyw, wtedy lepiej możemy wszystko zrozumieć. Tu niestety brak sensownego podziału. Nie mamy na przykład oddzielnych rozdziałów dla każdej postaci (jak u Colleen Hoover). Po prostu mamy jeden dodatkowy "Enter" między akapitami. Przez to, gdy czasem wkręciłam się w akcję i nagle zauważam, że czytam perspektywę Adama, a nie Ani jak chwilę wcześniej, musiałam się cofnąć i przeczytać fragment ponownie. Za to duży minus. Brak przejrzystości.

Adam nawiedzał sny Ani po tym, gdy okazało się, że to ona jest "Zapałką", której od tylu lat się szuka. Akcja między tymi bohaterami, moim zdaniem rozwija się zdecydowanie za szybko, więc i mało realnie. Miałam wrażenie że nasza Anka miała początki Syndromu Sztokholmskiego. Choć autorka naprawia ten błąd pod koniec, gdy Adam zmienia się w kogoś nie do końca fajnego i sami nie wiemy, czy chcemy, żeby Ania dała mu szansę, czy żeby uciekała gdzie pieprz rośnie. Mimo wszystko, zbyt wielkie słowa padają jak na tak krótką znajomość.

Powiem Wam kogo polubiłam najbardziej.
Janusza. Nie wiem czy to imię tak na mnie zadziałało, czy cała jego postać, ale polubiłam gościa. Zabawny, lojalny, trochę głupkowaty, ale nadal bardzo fajny.

Adam to główny bohater książki, miał na celu zawrócić w głowach zarówno naszych jak i bohaterów książki, ale nie polubiłam go zbyt bardzo.
Jest okej, ale okej to za mało, żeby dołączyć do mojego grona "książkowych chłopaków".

Ania to taka zagubiona dziewczyna, która wpada w wir wielkiego świata, legend, nadprzyrodzonych postaci i strachu, który jej towarzyszy. 

Za świetnie opisane wątki nadprzyrodzone i generalne dopracowanie tematu również wielki plus.

Moja ocena: 7/10
Czy polecam? Tak

Za możliwość przeczytania dziękuje bardzo autorce, Karolinie Andrzejak

piątek, 10 czerwca 2016

29. "Czerwona Królowa" - Victoria Aveyard




Tytuł polski: Czerwona Królowa
Tytuł oryginalny: Red Queen
Autor: Victoria Aveyard
Data wydania: 18 lutego 2015
Wydawnictwo: Moondrive
Liczba stron: 488
Kategoria: fantastyka, young adult, science fiction, paranormal
Cykl: Czerwona Królowa (Tom 1)

Język: Polski





Moja ocena: 7/10




"Każdy może zdradzić każdego"

"Prawda się nie liczy. Liczy się tylko to, w co wierzą ludzie."



Czytając "Czerwoną Królową" pierwsze co przyszło mi na myśl to, to niesamowite podobieństwo do "Igrzysk Śmierci". Mamy podział świata na lepszy i gorszy, mamy tragedię, w igrzyskach młodych wysyła się na prawie pewną śmierć dla rozrywki tłumu, w czerwonej królowej zaś mamy osiemnastolatków wysyłanych na front, by walczyć, za swoją srebrną arystokracje.
Czytając dalej kolejne książki wpadły mi do głowy. Widziałam podobieństwo do "Dotyku Julii" autorstwa Tehereh Mafi. Mieliśmy niesamowite umiejętności, oczywiście główna bohaterka posiadała te najbardziej śmiercionośne. Jeszcze większe podobieństwo będziecie mogli zauważyć, jeśli przeczytacie drugi tom "Czerwonej Królowej" o nazwie "Szklany Miecz".
Zauważyłam jeszcze minimalne podobieństwo do "Rywalek" Kiery Cass, a to ze względu na wybieranie partnerki dla księcia poprzez konkurs, ale to mógł być tylko zbieg okoliczności.

Wróćmy jednak do książki, dla której właśnie czytacie tę recenzje.
Mamy przed sobą książkę jedną z wielu. Dystopię z domieszką fantastyki. Dodam, że książka ta, wygrała jako "Książka roku 2015 w kategorii "fantastyka" na lubimyczytać.pl. Mare Barrow to zwykła dziewczyna, z czerwoną krwią, co od razu klasyfikuje ją jako tą gorszą. Za rok czeka ją pobór, i przy odrobinie szczęścia wróci z wojny żywa. Jej bracia już walczą, poza nimi ma też siostrę, utalentowaną Gisę, która haftuje ubrania dla srebrnych.
Mare również ma talent, potrafi kraść tak, żeby nikt się nie zorientował. Gdy postanawia zebrać pieniądze na pewien cel, wpada. Mimo wszystko, dostaje od chłopaka którego próbowała okraść trochę pieniędzy i odchodzi wolna i z propozycją pracy.
Trafia na dwór, na którym praca ma uchronić ją przed wojskiem.
Plany krzyżują się, gdy Mare okazuje się nie być zwykła.
Jest czerwona
i srebrna jednocześnie.

Wszystko brzmi ciekawie, ale jak wspomniałam, najbardziej przeszkadzał mi fakt takiego podobieństwa do igrzysk, który z czasem zaczął się zacierać, ale mimo wszystko odczuwałam go.

Książka jest interesująca. Mare jest fajną postacią, o której chce się czytać. Poza nią mamy książęta, Mavena, który pomaga dziewczynie, i jego brata, następce tronu. Mamy Killorna, najlepszego przyjaciela Mare, którego ta broni za wszelką cenę.

Mimo wszystko, nie potrafiłam się wciągnąć w tę książkę. Jest dobra, ale jest też przede wszystkim wzorcowa. Mamy główną bohaterkę, która jest zaliczana do tych gorszych, ale mimo wszystko wybija się z tłumu, jest bystra, walczy przeciwko władzy, jest zwykłą dziewczyną, która powinna była zginąć, ale przeżywa.

Akcja w tym tomie toczy się głównie na dworze srebrnych i wokół planowanych intryg. Seria będzie miała cztery części, więc w pierwszej poznajemy najważniejsze dla nas szczegóły, które są momentami trudne do zapamiętania. Wszystkie trudne imiona i nazwiska, rodowe barwy, umiejętności. Ciężko się czasem połapać, szczególnie, gdy czytając dojdziemy do momentu, który jest mniej więcej kilkanaście stron po opisie. Mare mówi nam jakie kolory widzi, albo wymienia nazwisko, i nie jesteśmy pewni kim jest ta osoba. Wodniakiem? Żelaźcem?

To dobra książka, nie neguje tego, ale po zachęcającym opisie, fajnej, prostej okładce, i wysokiej pozycji na liście bestsellerów oczekiwałam czegoś więcej.

Czy polecam? Raczej tak, ale nie jest to raczej czytelniczy must-have
Moja ocena? 7/10

poniedziałek, 30 maja 2016

28. "Ognisty pocałunek" - Jennifer L. Armentrout



Tytuł polski: Ognisty Pocałunek
Tytuł oryginalny: White Hot Kiss
Autor: Jennifer L. Armentrout
Data wydania: 9 marca 2016
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 
Kategoria: fantastyka, young adult, science fiction, paranormal
Cykl: Dark Elements (Tom 1)

Język: Polski
 




Moja ocena: 9/10



"Ćpanie jest dla frajerów.
(...)
- Nie wierzę, że to powiedziałeś.
(...)
- Ale to prawda. Żadnych prochów na robocie. Nawet piekło ma wytyczne."

"A ty wiesz cokolwiek o przestrzeni osobistej? - warknęłam.
- Nie. - Uśmiechnął się, a jego oczy wydawały się świecić. - Wiem jednak, że tak naprawdę nie przeszkadza ci, że zajmuje twoją."

"- Ludzi o najczystszych duszach są zdolni do wyrządzania wielkiego zła. Nikt nie jest doskonały, bez względu na to kim jest, lub po której stronie barykady stoi."


Czy wspominałam już że uwielbiam Jennifer? Nie? To właśnie to mówię.
"Ognisty pocałunek" jest już kolejną książką tej autorki za którą się zabrałam i zdecydowanie nie żałuje.
Oczywiście nie jest aż tak genialna jak seria Lux ale i tak uważam ją za naprawdę świetną i wciągającą.
Jak na razie w Polsce zaplanowano tylko jedną kolejną część, ale liczę na to, że Wydawnictwo Filia nie przerwie serii i wyda kolejny, ostatni już tom.

Książka opowiada nam historię siedemnastoletniej Layli, która jest półdemonem i półgargulcem a jej pocałunek może odebrać duszę (czy tylko mnie skojarzyło się to ze słynnym pocałunkiem Dementora z Harrego Pottera?), dodatkowo potrafi "oznaczać" inne demony, tak, aby ułatwić sprawę strażnikom-gargulcom, którzy chronią ludzi przed złymi demonami. Layla próbuje się dopasować i nie ujawniać prawdy o sobie nikomu poza najbliższymi. Jest zakochana w Zaynie, gargulcu, który na jej nieszczęście posiada duszę, co oznacza wielkie "NIE" dla ewentualnego czegokolwiek między nimi.
Niedługo potem poznaje Rotha, wytatuowanego demona wyższej kasty, który wie o niej zdecydowanie za dużo. Layla zdaje sobie sprawę, z tego, że powinna trzymać się od niego z daleka, bo przecież to z demonami walczy ona i jej przybrana rodzina.
Musi wybrać między Rothem a Zaynem, między tym jaki świat był dotąd, a zmianami, między życiem, gdy była wytykana palcami przez niektórych strażników, za bycie półdemonem, a nowym życiem, w którym zaufa innemu demonowi.
Co wybierze?

Największy dylemat jaki miałam to "kogo wybrać", kiedy myślałam o głównych męskich bohaterach, raz uwielbiałam Zayna, raz Rotha, raz obu, raz żadnego, ale na samym końcu zdecydowałam i jestem ciekawa, czy utrzymam zdanie przez kolejny tom.

Wielkie plusy za wybór tematyki, Jen uwielbia nietypowe rzeczy, nie pisze o wampirach czy upadłych aniołach, ona operuje seksownymi kosmitami (patrz. Obsydian) czy teraz, nie gorszymi gargulcami, choć miałam bardzo mieszane uczucia na początku, bo w końcu, gargulce to te stwory na dachach kościołów, nigdy nie pomyślałabym, że chciałabym o nich czytać, ale przecież te same dylematy miałam przed czytaniem serii Lux, w końcu kosmici to tylko zielone stworki z wyłupiastymi oczami, no nie?

Layla jest fajną i bardzo dojrzałą postacią, jest świetnie wykreowana i nie ma podstawowych cech większości głównych bohaterek innych książek, a mianowicie "zarozumialstwo i wszystkomisięnależajstwo", o nie, Layla jest uparta, zabawna, pewna siebie i odważna, ma blond włosy, a jej matka była demonem.
Od zawsze podkochiwała się w Zaynie, który mimo wszystko jest dla mnie podejrzany. Dusze ma czystą jak łza, jak każdy strażnik, ale mimo wszystko mu nie ufam, nie wiem czemu (co jest raczej dziwne prawda? to demonom nie powinno się ufać, ale jak dla mnie to Roth miał właśnie lepsze intencje).

Wspominałam już że Layla potrafi odebrać duszę, a jak walczy z "głodem"? Cukrem, co trochę przypomina mi serię Lux, bo tytułowa Katy też jadła słodycze, gdy zużyła za dużo mocy.

Kolejny ogromny plus to fakt, że cały czas coś się dzieje, akcja pogania akcję, nie mamy ani chwili na wzięcie oddechu (to pewnie dlatego całą książkę pochłonęłam w jeden dzień). Ledwo zakończy się jedna sytuacja, już dzieje się coś nowego, zdecydowanie uwielbiam takie książki.

Zakończenie było również typowe dla Jennifer. Niespodziewane, trzymające w napięciu, i sprawiające, że nie możemy się doczekać, aż dowiemy się co było dalej.

Podsumowując.
Czy polecam? Zdecydowanie polecam każdemu, kto lubi paranormalne romanse i fantastyczne young adult.
Moja ocena? 9/10

środa, 18 maja 2016

27. "Zanim się pojawiłeś" - Jojo Moyes





Tytuł polski: Zanim się pojawiłeś
Tytuł oryginalny: Me Before You
Autor: Jojo Moyes
Data wydania: 27 kwietnia 2016
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 382
Kategoria: dramat, literatura obyczajowa, romans

Język: Polski
 


Moja ocena: 9/10




"Szczęściarz z ciebie - oświadczył Will, kiedy Nathan zaczął wyprowadzać wózek na zewnątrz. - Potrafi świetnie umyć człowieka w łóżku - powiedział to tak szybko, że drzwi zamknęły się, zanim do Patricka dotarł sens jego słów"

" - Boże słodki! - powiedział mój ojciec - Wyobrażacie sobie? Nie dość, że człowiek wylądował na cholernym wózku inwalidzkim, to jeszcze będzie miał naszą Lou za towarzystwo."




Moje pierwsze spotkanie z Jojo zdecydowanie mogę zaliczyć do udanych. Na książkę trafiłam przypadkiem, po tym, gdy już mogliśmy oglądać zwiastuny filmu, a jako, że bardzo lubię aktora odgrywającego główną rolę, postanowiłam, że książkę przeczytam jak najszybciej się da, byle zdążyć przed premierą. Mam ją już za sobą i teraz tylko wyczekuję filmu.

Nie dajcie się zwieść zwiastunowi. To nie będzie komedia romantyczna, ani typowy romans. Nie o to w tej książce chodzi, mimo, że wiele osób odebrało to trochę inaczej po obejrzeniu samego zwiastunu.

Zacznijmy jednak od początku.

Lou, a raczej Louisa Clark jest już sporo po dwudziestce, traci stałą pracę w lokalnej kawiarni i jak najszybciej musi znaleźć nową.
Propozycje są różne. Salon urody, ubojnia drobiu, aż w końcu trafia na zupełnie nową propozycję.
Pomoc sparaliżowanemu mężczyźnie. Jako, że lepsze to, niż patroszenie kurczaków postanawia pójść na rozmowę o pracę. Ma towarzyszyć Willowi Traynorowi w jego codziennym życiu. Karmić go, zachęcać do wychodzenia z domu, wozić go w różne miejsca, czy po prostu rozmawiać.
Pracę dostaję, mimo braku doświadczenia.
Will po życiu jakie prowadził przed wypadkiem, nie ma chęci do kontynuowania takiej egzystencji, w jakiej utknął. Poruszać może jedynie głową, i częściowo jedną dłonią. Wcześniej aktywny, teraz do każdej najmniejszej czynności potrzebuje pomocy.

Lou ma chłopaka - Patricka - z którym jest z związku od wielu lat, ale ostatnio jedyne co ma w głowie to zawody, sport, zdrowe odżywianie, dopiero po tym wszystkim jest Louisa. Jej nowa praca zupełnie go nie interesuje i nie chce jej się oświadczać.
On biega, ona całe dnie spędza z Willem.
Dziewczyna w końcu zdaje sobie sprawę że nie kocha Patricka, i nie utrzymuje przy życiu Willa tylko dlatego, że jej za to płacą.
Za cel ustala sobie przekonanie go, że życie jest piękne.

Will jest specyficznym typem człowieka. Może denerwować nas jego zachowanie i podejście do innych, ale z drugiej strony, nie mamy pojęcia jak byśmy sami się zachowali, gdybyśmy z dnia na dzień wylądowali na wózku inwalidzkim bez perspektyw poprawy życia. Nie wiem, czy chciałabym żyć czy nie. 
Autorka bardzo dobrze opisała rozterki życia codziennego Willa, możemy chociaż po części wczuć się w jego sytuacje. Z drugiej strony gorąco kibicujemy niedoświadczonej Lou, która stara się sprawić, żeby Will był szczęśliwy. W końcu bycie niepełnosprawnym w XXI wieku jest zupełnie innym doświadczeniem, niż jeszcze kilkadziesiąt lat temu.

Podziwiam Lou, za to że się nie poddawała, mimo gorszych dni swoich i jego. Mimo podejścia jej rodziców, mimo Patricka.
Podziwiam Willa, za to, że starał się cieszyć życiem, mimo, że tak bardzo go ograniczono.

Mnóstwo łez, chusteczek i kartek później nie wiem co czuje po zakończeniu, nie wiem, czy chcę przeczytać kolejny tom.
Wiem jedno.

Ta książka odcisnęła ślad w moim sercu taki, że będę do niej wracać, będę o niej myśleć.
Nie pozostaje mi nic innego jak odłożyć ją na półkę, wśród moich ulubieńców, a później czekać na film.
A Wam drodzy czytelnicy polecam ją z całego serca. To zdecydowanie książka, którą dopisałabym do listy każdemu.

Czy polecam? Oczywiście
Moja ocena? 9/10