poniedziałek, 21 marca 2016

24. "Linia serc" - Rainbow Rowell




Tytuł polski: Linia serc
Tytuł oryginalny: Landline
Autor: Rainbow Rowell
Data wydania: 3 lutego 2016
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 384
Kategoria: New Adult, Obyczajowa

Język: Polski
 





Moja ocena: 4/10



"Naprawdę. Możesz mnie mieć, jeśli chcesz. Ponieważ uwielbiam marzyć i uwielbiam spełniać swoje marzenia, a najbardziej w świecie marzę o tobie. Naprawdę, naprawdę, naprawdę."


Po sukcesie i genialności "Fangirl", autorstwa Rainbow, dla tej książki poprzeczkę postawiłam bardzo wysoko i niestety, po przeczytaniu stwierdzam, że chyba jednak zdecydowanie za wysoko.

Z reguły nie czytam książek, w których bohaterowie są niewiele młodsi od moich rodziców, bo po prostu do mnie nie trafiają. Jednak po ogromnej promocji tej książki, i magicznemu "Rainbow Rowell" na okładce dałam jej szansę.
Niestety, z bólem serca stwierdzam, że się po prostu zawiodłam. Tak naprawdę nie wiem, co jest tego przyczyną, czy wyżej wspomniana, wysoko zarzucona poprzeczka, czy fakt, że po prostu nie potrafię zrozumieć takich książek (ale czytałam już takie i nawet mi się podobały).

Okładka, kolory, obrazki, nawet nazwa, wszystko to sprawia, że chcemy ją przeczytać. Na mnie zadziałała jeszcze data wydania polskiej wersji w moje urodziny.
 No i czytam, no i leci. Pierwsza strona, dziesiąta, dwudziesta, sto dwudziesta, a ja ciągle zadaję sobie pytanie - "Gdzie jest ta akcja?".

Zacznijmy jednak od początku.
Główni bohaterowie to Georgie (matka, żona, scenarzystka, poświęcająca siebie i rodzinę dla pracy przy produkcji seriali, no i wieczna maruda, ale tego nie mamy w oficjalnym opisie) i Neal (kura domowa, zajmująca się dziećmi, pan chodząca pretensja, czego też nie mamy w opisie). Na święta całą rodziną mieli wybrać się do rodziny Neala, ale Georgie musi (jak zawsze) pozostać w mieście, bo razem ze swoim najlepszym przyjacielem i współpracownikiem Sethem (liczyłam na jakiś trójkąt miłosny, ale no cóż) mają stworzyć swój własny serial.
Neal postanawia wyjechać sam z dziećmi, a Georgie pozostaje w Los Angeles.

O czym będzie ta książka? - Możecie zapytać.
Tak właściwie to sama nie wiem i próbowałam dojść do tego przez dobre trzy czwarte książki. Książka dzieli się na dni, i rozdziały do każdego przeżywanego przez nich dnia. Pisana jest oczywiście z perspektywy Georgie, więc nie mamy pojęcia, co siedzi w głowach pozostałych bohaterów.
Jednak do rzeczy.
Neal zachowuje się jakby ją porzucił. Myślałam sobie "No to będzie akcja, może ktoś się pojawi, może jeden za drugim pojedzie przez cały kraj, może rozstaną się na dobre i znajdą kogoś nowego?". Tak właściwie myślałam cały czas, z każdą jednak stroną moja nadzieja malała.

Książka ta, to nic innego jak ich rozmowy telefoniczne (gdy tylko książę Neal raczy odebrać), i to nie zwykłe rozmowy przez komórkę. Są to rozmowy przez "magiczny" żółty telefon ze starego pokoju Georgie, przeplatane jedynie chwilami z życia Georgie między rozmowami telefonicznymi z mężem. Kobieta ma wrażenie, że rozmawiając przez ten właśnie telefon z Nealem, nie rozmawia z "obecnym" nim, a jego wersją z przeszłości i cały czas wariuje bo boi się, że zepsuje coś teraz, co będzie miało wpływ na czas przeszły.
Tak. Też szukałam w tym sensu.

Generalnie główna bohaterka fajna była na początku, z czasem zaczęła robić z siebie furiatkę i to taką w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie pracowała, bo tylko pilnowała telefonu, rozpamiętywała przeszłość, do innych była opryskliwa (biedny Seth, na jego miejscu już dawno kopnęłabym ją w tyłek, z resztą jej siostrze też się obrywało, np gdy śmiała odebrać żółty telefon, no przestępstwo normalnie). Była okropnie zaborcza jeśli chodzi o odbieranie telefonów od Neala. Jeśli dzwonił, a ona jeszcze nie była przy żółtym telefonie, to kazała nikomu absolutnie nie rozmawiać z nim, jedynie pilnować telefonu do momentu, aż ona odbierze.
Mówię serio.

Właściwie ta książka jest zbiorem takich absurdów i sytuacji, które autorka usiłowała przemienić ze zwyczajnych w niezwykłe. Akcja jako tako rozwija się dopiero pod koniec książki, ale nie jest to nawet akcja na miarę "akcji" z innych książek. Od taki chwilowy rozwój wydarzeń.

"Najlepsza historia miłosna od czasu wynalezienia telefonu"? Jak głosi napis na okładce?
Raczej nie.

Przez jakiś czas na pewno będę miała swoistą awersję do innych książek tej autorki.

Moja ocena? Słabe 4/10
Czy polecam? Nie

poniedziałek, 7 marca 2016

23. "Obsesja" - Jennifer L. Armentrout




Tytuł polski: Obsesja
Tytuł oryginalny: Obsession
Autor: Jennifer L. Armentrout
Data wydania: 17 lutego 2016
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 391
Kategoria: Romans, Fantastyka, Science Fiction, Paranormal Romance, New Adult

Język: Polski
 





Moja ocena: 6,5/10



"Nawet, gdyby moje życie nie było totalnym chaosem i gdybyśmy się spotkali w innych okolicznościach, ciągle byłby rodzajem faceta- cóż, kosmity- który zostawia za sobą złamane serca w całym kraju."

Zabierałam się za tę książkę od dawna, tak naprawdę jeszcze za czasów, gdy była tylko wersja angielska. Po przeczytaniu serii Lux bardzo ciekawiły mnie losy Huntera i Sereny, których poznajemy w ostatnich tomach, którzy pojawiają się wcześniej tylko epizodycznie. No bo jak to, człowiek chciałby być z takim potworem jakim jest Arumianin? Przecież to Luksjanie byli tymi "lepszymi", to o nich marzyliśmy czytając serię "Lux". Jak możemy ich lubić, skoro poznaliśmy ich jako tych "be"?
Później dowiedziałam się o Polskiej premierze, i w dniu wydania wybrałam się do Matrasa po swój egzemplarz.

Pierwsze wrażenie to fakt, że autorka powinna była napisać tę książkę pod pseudonimem "J.Lynn", pod którym pisze takie właśnie romanse New Adult. Bo o ile jeszcze, w serii Lux, wszystkie sceny romantyczne były napisane typowo pod odbiorców Young Adult, tak tu poszła na całego, i spodziewać możemy się zupełnie plastycznych opisów ich zbliżeń, i romantycznych epizodów.
Przeszkadzał mi trochę fakt, że Hunter średnio co dwie strony wspominał o tym, jaki jest "twardy" patrząc na Serenę, ale nie wiem dlaczego mi to przeszkadzało, czy przez ilość takich scen, czy raczej przez fakt, że przyzwyczaiłam się do "łagodniejszego" świata kosmitów przy czytaniu "Obsydiana" i pozostałych tomów.

Zacznijmy jednak od początku. Jeśli czytaliście serię Lux (a nie musicie jej znać, żeby zrozumieć tę książkę, bo autorka, na bieżąco wszystko tłumaczy), będziecie wiedzieć, że Hunter jest Arumianinem, oraz będziecie wiedzieć, co ten termin oznacza. Ucieszy Was też zapewne fakt, że Daemon (bardzo epizodycznie) pojawia się w książce, i scenę z Lux, możemy tu zobaczyć "z drugiej strony". Poza tym, główna bohaterka Serena niemal ginie, tak jak jej przyjaciółka, gdy dowiaduje się zbyt dużo, a Hunter zostaje zatrudniony po to, by ją chronić.

Nie powinien dziwić Was fakt, że coś między nimi zaczyna się dziać, bo właściwie o to w tym wszystkim chodzi.
Na początku mamy kłótnie, ucieczki, niespodziewanych gości i typowo waleczne nastawienie naszych głównych bohaterów. Z czasem dzieje się między nimi co raz więcej, a Hunter nie jest już pewny, czy chroni ją dlatego, że musi, czy dlatego, że chcę.

Serena ani Hunter nie są postaciami, które będę wspominać. Nie zrobili na mnie wrażenia, nie ma cytatów które chciałabym wypisać (za to z cytatów Daemona z samego "Obsydiana" można by zrobić osobną książkę). Nijako. Bardzo.

Co do relacji głównych bohaterów, to oczekiwałam czegoś zbliżonego, do tego, co łączyło Kat i Daemona, a dostałam troszkę infantylny romans z małą ilością akcji (bo była jedna, pod koniec, na, bo ja wiem? 4 strony?) i dodatkiem głupiutkiej bohaterki z dość niskim IQ. Poza tym, gdy już się rozkręcą mamy seks średnio co kilka stron, co też trochę mnie denerwowało (a przecież czytam romanse i erotyki, więc coś tu jest nie halo). Czytając, że ma on ją chronić, oczekiwałam akcji, skradających się wrogów do domu, czy ukrywających się w każdym rogu, gdy go opuszczają. Oczekiwałam takiej akcji  jak w serii Lux i tym się zawiodłam, bo tam, gdzie każdy tom serii Lux oceniałam 10/10, bo po przeczytaniu, nie mogłam się doczekać, aż złapię kolejny tom, tak tu było mi to obojętne.

Odkładam na półkę i nie sądzę, żebym kiedykolwiek miała do tej historii wrócić.

Moja ocena? - 6,5 - Bardzo słabe. Pół oceny za pojawienie się Daemona (bo chyba wtedy najbardziej przeżywałam tę książkę, bo liczyłam na trochę większy jego udział), i za pojawienie się Luca, bo uwielbiałam go w "Lux"

Czy polecam? Nie wiem. Generalnie nie, ale jeśli nie macie pomysłu co przeczytać i potrzebujecie zapychacza, to tak.