wtorek, 16 lutego 2016

22. "Kuracja samobójców" - Suzanne Young





Tytuł: Kuracja samobójców
Tytuł oryginalny: The Treatment
Autor: Suzanne Young
Data wydania: 13 stycznia 2016
Wydawnictwo: Feeria Young
Liczba stron: 448
Kategoria:Young Adult
Seria: Program (część 2)


Język: Polski


 
 
Moja ocena: 8/10 




"Program sprawił, że stali się innymi ludźmi. Uleczył ich, a równocześnie zniszczył."

"Odtwarzałam to wspomnienie raz za razem w moim umyśle, jakby było smutną piosenką, która choć rani, to dodaje otuchy i wydaje się znajoma."

Ten tom szedł mi bardziej opornie niż poprzedni, ale może to ze względu na brak czasu, lub lekko nudny początek. Może powodem była doprowadzająca mnie do szału główna bohaterka i jej mdły, jak zupa ze słoiczka dla dzieci, związek z Jamesem. Zacznijmy jednak od opisu.

W tym tomie, Sloane i James, po tym, gdy poznają się na nowo, i dowiadują się odrobinę o swojej przeszłości uciekają przez programem razem z buntownikami.
Sloane ukrywa jednak tajemnicę, którą dzieli się tylko z ukochanym.
Jako jedyna jest w posiadaniu jedynej dawki tabletki która może przywrócić wszystkie wspomnienia, jak zapewne pamiętacie z poprzedniego tomu, dostała ją od Realma, który poświęcił możliwość odzyskania własnych wspomnień, po to, aby taką szansę uzyskała jego ukochana Sloane (później okazuje się, że Realm trochę kręcił, ale i tak go uwielbiam). Uciekają razem z Dallas, Casem i Lacey z miejsca na miejsce, nie chcąc wpaść w szpony programu, który już raz odebrał im wszystko co dla nich najcenniejsze. Teraz są tropieni przez cały kraj. Uciekinierzy z billboardów. Sami zobaczycie co się stanie, a stanie się naprawdę wiele.

Zacznę nietypowo, bo od wyjaśnienia, dlaczego daje tyle punktów. Dałabym 9, ale odjęłam jedną gwiazdkę za postać Sloane.
Chryste, ta dziewczyna doprowadzała mnie szaleństwa, i to nie w pozytywnych tego słowa znaczeniu.
Była zaślepioną egoistką, która po programie jakby wyłączyła mózg. Obwiniała cały świat, za coś, przez co nie tylko ona przechodziła (bo jak wiemy, nie była wyróżniona, nie tylko ona trafiła do ośrodka), w dodatku uważała że należy się jej wszystko, nie ważne co stanie się z innymi. Idealnym przykładem był Realm. Zakochany w niej do szaleństwa zrobiłby dla niej wszystko. Co z tego, że miał trochę za uszami. W tym świecie każdy coś miał na sumieniu. Był agentem, ale jaki miał wybór? Co ją to jednak obchodzi, przecież została skrzywdzona przez program (w którym ratował ją Realm, ale co tam). Miała swoje przebłyski normalności i tej ciekawszej Sloane z pierwszego tomu, ale tu, miałam ochotę przewracać strony na których się wypowiadała.

Jej związek z Jamesem był tak mdły i nudny, że za to usunęłam kolejną gwiazdkę z mojej oceny. Wiedziałam, że nawet jeśli autorka planuje zakończyć trylogię na tym, że Sloane będzie z Realmem, to w drugiej części na pewno przeczytam mnóstwo wątków, gdzie Sloane jest z Jamesem, a Realm jest tym trzecim. Liczę na to, że właśnie tak zakończy się trylogia, bo bez tego, będzie tylko co raz bardziej mdło.
Liczyłam na jakieś zwroty akcji w tym związku. Rozstania i powroty, ciekawe kłótnie. Może zdrada. Cokolwiek, co nadałoby temu trochę pikanterii. Nie mamy jednak nic oprócz chwilowej akcji (nie zdradzę co, bo przez tak małą ilość takich sytuacji, nie miałoby to sensu). Mamy za to mnóstwo przesłodzonych i mdłych dla czytelnika czułych słówek i gestów w ilości do znudzenia. Liczę na jakąś poprawę w tej kwestii w trzecim tomie.

Co do reszty. Bardzo ciekawie. Opisy ucieczek, ukrywania się, miejsc w których przebywali. Bardzo realistyczne i dobrze opisane. Plus za zaskakujące nowe postacie, Dallas i Casa. Planowanie, kombinowanie, przemieszczanie się. To wszystko dodawało dreszczyku, bo nie wiedzieliśmy czy zaraz nie zostaną złapani.

Największym jednak zaskoczeniem dla mnie było zakończenie. Nie ze względu na to JAK to zakończenie wyglądało, a fakt, że zostało tak utworzone, że spokojnie, można by zakończyć trylogię na tym tomie (nie zakończyłoby się tak, jak bym chciała, ale właśnie tak autorka to napisała). Mamy epilog z opisem "pół roku później" i gdyby nie fakt, że na odwrocie okładki jest napisane, że kolejny tom już wkrótce, pomyślałabym, że to koniec tej historii. Cieszę się, że to nie zakończenie, bo jak wspomniałam chwilę temu, nie byłoby tak, jakbym chciała to zakończyć. Mam nadzieje, że chociaż kilka z moich cichych marzeń dotyczących tej serii spełni się.
Choćby fakt, że shippuje Realma ze Sloane (mimo, że mnie wkurza).
Właściwie gdybym chciała być dokładna powiedziałabym że zakończenia mamy tu dwa. Pierwsze o którym napisałam wyżej, oraz drugie, które pokazuje nam pokutującego Realma. Tak jak wspomniałam, nadawałoby się to na całkowite zamknięcie tej historii, ale jednak czuję niedosyt.

Podsumowując. Moja ocena - 8/10
Czy polecam? Jako kontynuacje tej serii, owszem.


sobota, 6 lutego 2016

21. "Ponad wszystko" - Nicola Yoon




Tytuł: Ponad wszystko
Tytuł oryginalny: Everything, Everything
Autor: Nicola Yoon
Data wydania: 18 maja 2016
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 328
Kategoria: Young Adult
Język: Polski






Moja ocena: 7/10




"Maybe growing up means disappointing the people we love."


Debiut Nicoli Yoon okazał się być moim zdaniem bardzo udany, a okładka, okazuje się bardzo nawiązywać do tego co znajdziemy w środku. Bardzo podoba mi się również fakt, że nie zmieniła się w stosunku do oryginalnej. Nie jest to książka, która zostanie w moich myślach na dłuższy czas, ani nie zmieniła mojego życia. Na pewno nie mam również w planach ponownego jej czytania, ale mimo wszystko uważam ją za całkiem dobrą lekturę.

Zacznijmy jednak od początku.

W tej historii poznajemy osiemnastoletnią Madeline, która ma alergie dosłownie na wszystko, a mówiąc na wszystko mam na myśli: 
ABSOLUTNIE WSZYSTKO

Żyje zamknięta w "bańce", czy raczej w klatce z filtrowanym powietrzem. Każda nowa osoba (a jest ich niewiele) musi przejść specjalną formę odkażania (kojarzycie filmowe tuby powietrzne, podczas panujących pandemii, gdy lekarze są spryskiwani potem specjalnymi środkami? To coś tego rodzaju). Dziewczyna żyje w białym pokoju, a jej jedyną rozrywką są książki, których czyta wiele, które są nawet specjalnie dla niej pakowane, tak, aby nic niepożądanego nie dostało się przez książki do jej sterylnego świata. Książki te, mają zastąpić jej życie którego sama nie ma. Było dobrze dopóki do domu obok nie wprowadziła się nowa rodzina, z rodzeństwem. Jednak to tylko syn jest tym ważnym dla historii. Zaczyna wchodzić do białego, sterylnego świata Maddie. Zaczyna się od wiadomości i maili. 

Zastanawiacie się pewnie, czy nasi milusińscy się spotkają, tak twarzą w twarz? Nie zaspoileruje mówiąc, że tak, bo to jest do przewidzenia, bez tego tak naprawdę nie byłoby historii. Tylko jak ma się spotkać zupełnie zdrowy chłopak z dziewczyną z alergią na świat?

To musicie przeczytać.

Powiem jedno. Takiej książki jeszcze nie było. Tematyka na prawdę na plus. Young adult bez wzorcowego poznania się w szkole, bad boya i wzorowej uczennicy. Miłe zaskoczenie i odskocznia od jednego z moich ulubionych typów książek (choć nadal mam słabość do książkowych niegrzecznych chłopców).

Zwrot akcji pod koniec książki sprawi, że szczęki opadną wam mniej więcej do podłogi i będziecie pytać siebie - "jakim cudem???". W każdym razie ja właśnie tak wyglądałam dochodząc do tego momentu.

Oprócz niezwykłej okładki i jeszcze lepszej zawartości, uwagę przyciągać może niecodzienne jej napisanie.

Teraz pewnie zastanawiacie się co mam na myśli przez niecodzienne, więc już tłumaczę.

Otóż, rozdziały są tu króciutkie, mają od kilku linijek do mniej więcej trzech, czterech stron. Poza tym, mamy rysunki przedstawiające na przykład, screeny jej wiadomości, rysunków itp.

Świetnie napisana, ciekawy język, dobrze rozwijająca się, wciągająca akcja, mimo faktu, że cała akcja toczy się tak na prawdę, w większości w jej domu, a jak wiemy, im mniejsza przestrzeń w akcji, tym ciężej autorowi stworzyć z tego coś ciekawego. Początek wciągnął bez reszty, później trochę (bardzo) mi się dłużyło, nie potrafiłam dobrnąć i mniej więcej w połowie zaczęło mnie wciągać od nowa. Nie tak bardzo jak na samym początku, ale jednak.
Jestem ciekawa czy będzie kiedyś na tyle popularna że trafi na polski rynek, a jeśli trafi, to mam nadzieję, że zachowają oryginalną okładkę.

Nie była to najlepsza książka jaką przeczytałam w życiu, nie jest nawet w pierwszej dziesiątce, ale mimo wszystko, uważam, że jest warta spróbowania.

Moja ocena: 7/10
Czy polecam? Jak najbardziej.