Tytuł oryginalny: Confess
Autor: Colleen Hoover
Data wydania: 10 marca 2015
Wydawnictwo: Atria Books
Liczba stron: 320
Kategoria: New Adult
"Bo to nie mięśnie czynią człowieka silnymi. Tylko tajemnice. Im więcej sekretów skrywasz, tym silniejszy jesteś w środku."
Pierwszy raz tak trudno jest mi pisać recenzję, i to nie dlatego, że książka tak mną poruszyła, czy przez fakt, że za tydzień spotkam Colleen Hoover, która podpisze mi może i ten egzemplarz.
Tak trudno jest mi ją pisać ponieważ tyle się w niej dzieje, że nawet opis z tyłu nie daje nawet "maciupkiego" obrazu tego czego możemy po niej oczekiwać. Nie wiem nawet jak napisać tę recenzję tak, aby nikomu nic nie spoilerować.
Będzie ciężko.
Colleen Hoover, jak zwykle z resztą, połamała moje serce na jakieś tysiąc kawałków, sklejała je i później znów rozbijała (i tak powtórka średnio co 40-50 stron).
Główną bohaterką jest Auburn, którą poznajemy, gdy ma jeszcze piętnaście lat. Ma ona chłopaka, Adama, którego kocha najbardziej na świecie.
Co jest w tym takiego niezwykłego?
Adam umiera, a dzień, który jest opisywany, jest dniem ich pożegnania, gdy dziewczyna musi wracać do domu.
Później poznajemy ją już jako dorosłą, samodzielną kobietę, która pewnego dnia wchodzi do studia Owena Masona Gentry (w skrócie OMG), szukając pracy. W ten sposób ją, i OMG zaczyna łączyć nić porozumienia i jak zapewne zgadujecie, to między tą dwójką toczy się cała akcja.
Owen jest malarzem, i to całkiem niezwykłym. Dlaczego?
Chłopak wykorzystuje wyznania ludzi, które wrzucają mu anonimowo. Piszą swoje największe tajemnice, a wybrane wyznania przekształcane są w obrazy, które później, raz w miesiącu są sprzedawane.
No dobrze, on jest malarzem, ona fryzjerką, zapytacie zapewne, co w tej historii jest takiego niezwykłego i dlaczego dałam jej aż dziewięć gwiazdek?
Już tłumaczę.
Auburn ma ogromny sekret, który okazuje się mieć wielki wpływ na to, czy uda się jej żyć tak jak zawsze tego chciała.
Ten sekret chwilowo zmusza ją do mieszkania w Dallas, do bycia fryzjerką, mimo, że tego nienawidzi, i do umawiania się z bratem swojego zmarłego chłopaka pomimo tego, że jest policjantem i strasznym dupkiem, który widzi tylko czubek własnego nosa, a myśli tylko tym co ma między nogami.
Sekret ten jest dla niej najważniejszą rzeczą w życiu (i nie, nie jest to klon Adama, choć poniekąd...)
Auburn wybiera swoją tajemnicę i rozstaje się z Owenem, co okazuje się jednak nie być takie łatwe.
Dopiero później zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że jest warta więcej, niż wymuszone życie którego nienawidzi.
Owen dodatkowo sam trzyma sekret. Właściwie nawet trzy, z czego tylko jednym dzieli się z Auburn.
Kolejny wielki plus książki to ponowne dzielenie rozdziałów na perspektywy, podobnie jak w Ugly Love, gdy czytaliśmy perspektywę obojga bohaterów, co bardzo ułatwia rozumienie wszystkiego co dzieje się dookoła.
Ostatni, nie mniej ważny plus książki to piękne obrazy.
Dla "Maybe Someday" autorka stworzyła muzykę, dla "Confess" udało jej się stworzyć również obrazy, które jeszcze lepiej pozwalają nam zrozumieć treść i dodają charakteru.
Jak zwykle Colleen ma tendencję do szybkiego kończenia książek i głównych akcji ale mnie to absolutnie nie przeszkadza i uważam to wręcz za jej znak rozpoznawczy.
Podsumując.
Moja ocena 9/10
Czy polecam? Tak!